"-Nie okazuj om, że się boisz..."
Idę ciemnym korytarzem
nie pytam co dalej
Idę przed siebie
nie zwarzam na Ciebie
To nie istotne
Strach
Ból
To wszystko
To wszystko rozdziela mnie na pół...~ Wiersz mojego autorstwa
CZYTASZ- KOMENTUJESZ!
-Ale skąd możesz to wiedzieć, Justin?- Głos Aby wyciągnął mnie z zamyśleń.
-Skarbie, nie dotknie Cię. Obiecał, że tego nie zrobi. Uwierz, że mówił prawdę.- Mruknąłem, uśmiechając się pod nosem. Nie lubiłem stosować przemocy, ale był powód. Nie ważne było, że jestem starszy, i z pewnością silniejszy. On od niej też był silniejszy, a wątpię, żeby się z tym liczył.
-No ale...
-Ab, nie ma żadnego "ale". Nie możesz przejmować się takimi błahymi sprawami, jak tego typu problemy w szkole. Nie zrozum mnie teraz źle.- Spojrzałem na nią wymownie, gdy spojrzała na mnie przygryzając wargę.- Chodzi mi o to, że w życiu będziesz miała gorsze problemy, a wtedy to, będzie nie istotne.- Wzruszyłem ramionami, patrząc na nią smutno. To nie tak, że uważam, że przesadza, bo tak nie jest. Doskonale ją rozumiem, rozumiem, że się boi.
-Nie musisz mnie wiecznie pouczać, Justin.- Warknęła jadowicie, kiedy jej oczy wyraźnie były już załzawione. Westchnąłem, chwytając jej policzki w dłonie, kiedy nie zamierzałem odpuścić.
-Aby, wiem. Pokarz im, że nie rusza Cię to, i po prostu tam wejdź.- Użalając się nad nią, i mówią, jak bardzo mi jej żal, nie pomógł bym jej. Kciukiem starłem łzę z jej policzka, kiedy spojrzała na drzwi od wielkiego budynku szkoły, odwracając je tym samym ode mnie. Przymrużyła powieki, gdy westchnęła. Bez słowa podeszłą do nich, kiedy nie pewnie je otworzyła. Uśmiechnąłem się lekko, idąc zaraz za nią. Chciałem być tu z nią chociażby do końca przerwy. Tyle mogłem zrobić. Stanęliśmy w progu, kiedy wszystkie pary oczu na długim korytarzu skierowane były na nas, zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, o co im wszystkim chodzi. Zawsze myślałem, że to przesadne gdy wszyscy patrzą na jednego ucznia, i jest tak tylko w filmach, ale nie. Jednak nie. Spojrzałem na przerażoną Aby, która ledwo powstrzymywała się od płaczu, jednak wiem, że jeśli by to zrobiła, pogorszyłaby tylko swoją sytuację.
-Czemu do chuja się tak gapią?- Syknąłem cicho do dziewczyny, która stałą tak po prostu patrząc się w podłogę. Najgorsze było to, że ona naprawdę się bała, a ja myślałem, że to błaha sprawa. Nie powinienem myśleć tak o tym, zwłaszcza, że widziałem jej żebra.
-Nie wiem.- Odparła krótko, kiedy jąkała się, przełykając ślinę.
-Ab, nie przejmuj się tym, proszę.- Stanąłem przed nią, zasłaniając jej widok na tych wszystkich pojebów.- Wiesz, że nie mogę być tu z tobą cały dzień.- Mruknąłem cicho, kiedy przymknęła na chwilę powieki, zapewne starając się uspokoić.
-Justin...- Szepnęła spłoszona, kiedy spojrzała w jak podejrzewam na kogoś. Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią chwilę, kiedy odwróciłem się w tym samym kierunku, widząc jakąś grupę nastolatków, która patrzyła i na nas. Przymrużyłem wzrok, dostrzegając w niej te same dziewczyny, które widzieliśmy dziś w Starbucksie. Warknąłem wkurwiony, kiedy zacisnąłem pięści, ruszając w ich kierunku.
-Justin, nie idź tam!- Dziewczyna chwyciła moją rękę, zatrzymując mnie, kiedy zacisnąłem szczękę, nie spuszczając z nich wzroku. Zauważając moje intensywne spojrzenie, niektórzy odwrócili wzrok, kiedy prychnąłem. Odwróciłem się w stronę Abygail, dostrzegając jedną łzę na policzku. Warknąłem, podchodząc do nie szybko, gdy puściła moją dłoń. Szybko wytarłem jej mokry policzek, gdyż nie chciałem, by kto kolwiek go zauważył.
-Nie okazuj im, że się boisz kurwa!- Syknąłem, jednak nie chciałem być zbyt szorstki. Pogładziłem kciukiem jej policzek, kiedy kręcąc głową, przetarła oczy. Patrzeliśmy sobie chwilę w oczy, kiedy przysunąłem jej ciało do mojego, zamykając w uścisku.
-O której kończysz?- Mruknąłem w jej włosy, gdy zadrżała lekko. Zachichotałem, wciąż trzymając nos przy jej szyi.
- Po pierwszej.- Westchnęła, odsuwając się ode mnie. Kiwnąłem głową, palcami chowając za jej ucho jeden kosmyk włosów.
-Szkoda, że nie mogę być tu cały dzień.- Mruknąłem, poruszając brwiami, chcąc choć trochę ją rozweselić. Parsknęła cicho, gdy jej spojrzenie mówiło "Żartujesz, prawda?"
-Wzięli by Cię za jakiegoś pedofila, czy coś.- Zachichotała, spuszczając spojrzenie. Nic na to nie poradzę, ale nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.
-Ach, tak? W takim razie co robię w twoim domu, hmmm?- Zagruchałem unosząc brwi.
-Swoją drogą, właśnie, co robisz?- Spytała marszcząc brwi, kiedy zachichotałem.
-Nie mam pojęcia.- Wzruszyłem ramionami, kiedy jej usta uformowały się w kształcie literki "o".
Dzwonek rozbrzmiał, sprawiając tym samym, że tłok na korytarzu stał się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Wszyscy przeciskali się, kompletnie nie uważając. Spojrzałem na Aby, która stałą nie ruchomo, patrząc tępo przed siebie. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, jednak Ab przerwała mi.
-Poradzę sobie.- Niedbale wzruszyła ramionami, chcąc wyglądać na pewną siebie, kiedy ja wiedziałem dokładnie, że tak nie jest.
-Na pewno?- Spytałem, uważnie patrząc na jej reakcję. Westchnęła głęboko, kiwając głową.
-Tak, możesz iść.- Chwilę zastanawiałem się jeszcze, patrząc na nią, by upewnić się, że nie rozpłacze się zaraz, po czym skinąłem głową. Nie było już czasu, gdyż lekcja się zaczęła,a ona musiała na nią iść.
-Gdyby co kolwiek się działo, dzwoń, ok?- Spytałem kiedy dziewczyna przewróciła żartobliwie oczami.- Aby, mówię zupełnie poważne.
-Dobrze.- Posłała mi uśmiech, kiedy ruszyła w stronę schodów. Na korytarzu prawie nikogo już nie było, więc miałem szansę odprowadzić ją wzrokiem.
Wyszedłem ze szkoły, będąc pewien, że już jej nie widzę, kierując się do mojego samochodu. Wyciągnąłem telefon, grzebiąc w numerach, kiedy w końcu znalazłem ten właściwy. Nie używałem go, od dwóch lat, jednak czasem cel uświęca środki. Nie było opcji, żeby ją tam zostawił. Wzdychając, oparłem się o maskę auta, niecierpliwie czekając, aż Zack odbierze.
-Halo?
-Siema Zack, jak się masz?- Zachichotałem. Rozejrzałem się dookoła, nie dostrzegając żywej duszy.
-Justin? Ja pierdole, ostatnim razem gadaliśmy dokładnie dwa lata temu.
-Taa, Dwa lata, odkąd nie żyją.- Mruknąłem, marszcząc brwi.- Nie miej mi za złe stary, jakoś nie tęskniłem.- Parsknąłem.
-I ja nie szczególnie. Słuchaj, nie mam teraz czasu, ale jak chcesz, możemy się spotkać.
-Nie, nie chcę. Potrzebuję tylko twojej pomocy.
-Tak właśnie myślałem.- Prychnął. Przewróciłem oczami, śmiejąc się.- Wiesz, że mimo wszystko zawsze Ci pomogę. Czego?
-Potrzebuję ochroniarza. Teraz. W tej chwili.
-Znowu masz kłopoty Bieber?- Zaśmiał się kpiąco.- Myślałem, że skończyłeś z tym. Tak mówiłeś dokładnie dwa lata temu.
-Bo tak jest. Nie chodzi tu o mnie. Wiem, co mówiłem.
-Dobra, właśnie myślę o jakimś człowieku.
-Nie Shaine. To ma być ktoś porządny.- Warknąłem.
-Da się zrobić.
-Podeślij mi go, na adres,który Ci wyślę.- Mruknąłem, rozłączając się. Wysłałem mu wiadomość z adresem szkoły, po czym wrzuciłem telefon z powrotem do kieszeni. Z drugiej wyjąłem paczkę papierosów, oraz zapalniczkę. Odpaliłem jednego, zaciągając się dymem, gdy czekałem na ochroniarza, którego wynająłem dla Aby. Po piętnastu minutach, obok mnie, zaparkowało białe Ferrari. Byłem pewien, że to osoba na którą czekam. Wysiadł z niego jakiś facet, nieco starszy ode mnie. Zmierzyłem go wzrokiem, stwierdzając, że mogę zostawić z nim Abygail. Być może to przesada, wynajmować ochroniarza w takiej sprawie, ale jeśli to sprawi, że poczuję się pewniejszy, a Aby będzie bezpieczna, nie widzę w tym nic dziwnego.
-Justin Bieber?- Podchodząc do mnie wyciągnął dłoń, którą uścisnąłem.
-Zgadza się.- Mruknąłem, puszczając jego rękę, kiedy przymrużyłem powieki.
-Marcus Justice. O co chodzi?- Spytał, gdy odepchnąłem się od mojego samochodu, oblizując wargi.
-Jest pewna sprawa.- Odparłem poważnie, patrząc na budynek szkoły.- Jedna z uczennic potrzebuje ochroniarza. Nie chcę słyszeć żadnych pytań. Masz pilnować tylko, żeby wciąż byłą cała.- Spojrzałem na niego, gdy założył ręce na piersi, uśmiechając się znacząco.
-Mam pilnować dziecka z gimnazjum?- Prychnął, kiedy zacisnąłem szczękę.- Jest córką prezydenta czy co?- Zaśmiał się, wskazując na szkołę.
-Nie twoja jebana sprawa. Nie będę Ci płacił za gadanie.- Splunąłem jadowicie, nie zamierzając cackać się z jakimś ochroniarzem. Schowałem ręce do kieszeni.- Nie ma prawa spaść choćby jeden włos z jej głowy. Zrozumiano?- Spytałem chłodno, będąc śmiertelnie poważnym.
-Jak ona wygląda?- Spojrzał na mnie kompletnie nie wzruszony moim tonem, co również olałem, gdy wyciągnąłem telefon, pokazując mu zdjęcie Abygail. Zrobiłem je, gdy nie widziała. Tak, wiem. Dziwne, ale przydało się.
-Hmm, ładniutka.- Uśmiechnął się znacząco, gdy krew powoli gotowała się w moich żyłach.
-Spróbuj ją choćby tknąć...
-Spokojnie. Nie gustuję w małolatach.- Prychnął.
-Masz kręcić się po szkole niezauważalny. Lepiej dla Ciebie, żeby nie wzięli Cię za pedofila. Do pierwszej.- Wzruszyłem nie dbale ramionami, ignorując jego poprzedni komentarz. Podałem mu jeszcze kilka innych informacji, dotyczących na przykład tego, żeby dokładnie uważał na nią, gdy będzie w pobliżu jakiej kolwiek grupy.
-Weź nie mów mi co mam robić! Doskonale to wiem.- Warknął, kiedy posłałem mu przesłodzony uśmiech. Auć, chyba mnie nie lubi.
Ruszył w stronę budynku, nie odzywając się nic, kiedy ja wciąż uśmiechałem się jak idiota. Zaśmiałem się, kręcąc głową, kiedy spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Ósma czterdzieści trzy. Bez dłuższego zastanowienia wsiadłem do auta, gdyż zmianę w domu dziecka mam na dziewiątą.
Abygail's POV.
Przymknęłam oczy, chowając głowę w dłonie, kiedy kompletnie zlewałam to, co mówi nauczyciel. Cholera, nie chcę tu być. Po paru minutach bez sensownego gadania, zdzwonił dzwonek. Wybiegłam z klasy, nie marząc o niczym innym tak bardzo, jak o tym, by znaleźć się w samochodzie Justina. Chciałam, by odwoził mnie właśnie do domu.
Nie. Po prostu chcesz być w jego samochodzie.
Przewróciłam teatralnie oczami, darując sobie wywody mojej "podświadomej przyjaciółki". Szczerze jej nienawidzę. Szłam w kierunku szkolnego ogrodu, biorąc pod uwagę, że z dnia na dzień robi się coraz cieplej. W końcu jest już kwiecień, co oznacza, że niedługo wakacje. Z zamyśleń wyrwał mnie chichot dobiegający z za rogu, gdy z bocznego korytarza. Cała "świta" wyłonił się, a w moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie. Rozejrzałam się na boki, próbując dostrzec cokolwiek, co pomogłoby mi stąd wydostać się. Bez zastanowienia szybko chwyciłam klamkę od łazienki, wchodząc do niej. Miałam nadzieje, że mnie nie zauważyli. Przymknęłam oczy, gdy oparłam się plecami o drzwi. Otworzyłam powoli oczy, kiedy westchnęłam głęboko, a moim oczom nie ukazał się nikt inny, jak Sara, Natalie, Jessie i July, które patrzyły na mnie jak na idiotkę.
-Boże, dziewczyno co ty wyprawiasz?! O mało zawału nie dostałam!- Piskliwy głos Natalie, dobiegł do moich uszu, powodując, że skrzywiłam się z grymasem.- A skoro już spotykamy się w tej jakże nie oczekiwanej sytuacji, chciałam Ci tylko oświadczyć, że Cuper to mój chłopak. Oficjalnie, od wczoraj.- Uniosła głową z cwanym uśmieszkiem, a duma niemal rozpierała ją. Właściwie, byłam zdziwiona, że używała dość- Jak na nią- trudnych do zrozumienia słów. Większym szokiem było jednak to, co powiedziała potem. Nie mogłam w to uwierzyć! Jeszcze do niedawna chciał zgwałcić mnie, a teraz, jak gdyby nigdy nic, jest z Natalie!? O nie, to za dużo.
-Że, przepraszam niby co?!- Nie próbowałam nawet udawać, kompletnie nie zaskoczonej. Nie wiedziałam, na kogo jestem bardziej wściekła. To suka, ma tupet.
Jednak on, jest nie lepszy.
Pierwszy raz, zgodziłam się sama ze sobą. On za to również nie odstawał od niej. Był równie nie przewidywany, co przerażało mnie.
Jessie i Sara stały z boku, bacznie przyglądając się całej tej sytuacji, uśmiechając się dumnie, kiedy głośnie mlaskanie ich gum, doprowadzało mnie do szaleństwa. Jednak nie umiałam tak po prostu kazać im przestać.
-Dokładnie to, co słyszysz, skarbie.- Skrzyżowała ręce na piersi, a reszta niczym posłuszne pieski zrobiła to samo. Jak można, tak bardzo pod porządkowywać się komuś. To takie poniżające.- A tak w ogóle, jakim człowiekiem musisz być, robiąc coś tak strasznemu komuś, tak cudownemu, jak Cuper?! Nic dziwnego, że Cię rzucił.- Odparła, kiedy patrzyłam na nią z szeroko otworzonymi oczami. Pokręciłam głową, niedowierzając.
Gdyby tylko wiedziała...
Strasznie zabolało mnie to, co powiedziała. To znów ja, jestem ta najgorsza, ta zła. Poczułam, jak łzy zbierają się w knocikach moich oczu. Ale jeśli teraz się rozpłacze, po prostu poniżę się.
-Co?!
-To. Przyszedł do mnie cały we krwi! Był taki wystraszony! Jak mogłaś nasłać kogoś na niego!- Pisnęła. Czy mi się to kurwa tylko śni?!
-Nasłała?! O czym ty kurwa mówisz?!- Krzyknęłam, czując się strasznie. Krew, wystraszony, i... Justin.
Momentalnie przed oczami, pojawiła mi się scena naszej rozmowy dzisiaj. "Pogadałem z nim..." Złapałam się za głowę, przymykając oczy.
-To taki wrażliwy chłopak, a ty potraktowałaś go tak nie czule!- Warczała, wściekle wymacując rękoma. Mimo, iż wiedziałam, że to mało możliwe, chciałam zachować zimną krew.
-Posłuchaj, Natalie. To wszystko, co Ci mówi, to pierdolone bajki! Chcę Cię tylko ostrzec! Chcesz znać praw...- Dyszałam, kiedy mi przerwała.
-Nie tłumacz się!- Tupnęła nogą Pstryknęła palcami, nawet nie odwracając się, kiedy ruszyła patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. Reszta ruszyła za nią, posłusznie. Patrzyłam tępo w podłogę, kiedy nie docierało do mnie to, co się stało. Nie wiedziałam, jak można być tak głupim. Nie zastanawiając się, przepchnęłam się przez Sarę, chwytając Natalie za Ramię, kiedy odwracając się posłała mi zszokowane spojrzenia. Mruknęła ciche " co do cholery" Kiedy popchnęłam ja na ścianę. Pisnęła z bólu, a reszta spojrzała na mnie w szoku, gdy ja patrzyłam na Natalie. Szybko wybiegłam z łazienki, biegnąc przez korytarz. Czułam na sobie wzrok wszystkich, mimo tego, że nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Biegnąc, rozglądałam się na wszystkie strony. Każdy był zajęty czymś, gadaniem lub po prostu śpieszył się na lekcje. Postanowiłam to ignorować, gdyż pewnie to głupi żart mojej wyobraźni. Dzwonek sygnalizujący kolejną lekce, dał sygnał na całą szkołę, kiedy jęknęłam niezadowolona. Idąc w stronę klasy, parę osób trąciło mnie ramieniem, nawet nie przepraszając. Przecisnęłam się przez tłum, dostając się do sali języka angielskiego. Lepiej być po prostu nie mogło. Starałam się za wszelką cenę nie rzucać w oczy Panu Smith'owi. Udawałam, że czytam cokolwiek, kiedy poczułam łzy w oczach. Pokręciłam głową, wciąż wlepiając wzrok w książkę, gdy przymknęłam oczy. Siedziałam na szarym końcu, więc o tyle dobrze, że nikt nie zwracał na mnie uwagi. Po tej sytuacji w łazience, nie mogłam skupić się dosłownie na niczym. Wpatrywałam się tępo w książkę, a łza chcąc nie chcąc zmoczyła mój policzek. Jak najszybciej jak było to możliwe, starłam ją wierzchem dłonic. Pan Smith zaczął tłumaczyć kolejne nudne zadanie, którego nie miałam zamiaru spisywać z tablicy.
Justin's POV.
Kończąc na dziś moją zmianę w domu, szybko pożegnałem się z James'em i Alec'iem, informując ich, że wychodzę. Chciałem już po prostu jechać po Aby, i zabrać tu do domu, gdzie będzie czuła się dobrze. Zadzwoniłem jeszcze do Marcusa, chcąc powiedzieć mu, że może powoli kończyć. Po pierwszym sygnale, odebrał.
-Halo?
-To tyle. Możesz na dziś kończyć. Było spokojnie?- Spytałem wsiadając do samochodu.
-Taa, mała nie robiła nic nad zwyczajnego. Może tylko przeizała się z paroma kolesiami.- Mruknął bez emocji, kiedy moje oczy rozszerzyły się w szoku. Aby?!
-Co kurwa?! Miałeś jej pilnować!- Nie mogłem w to uwierzyć. Chyba jednak nie byłą taka nie winna.
-Spokojnie, żartowałem.- Zaśmiał się, kiedy zacisnąłem szczękę. Warknąłem, kładąc jedną rękę na kierownicy, kiedy jeszcze nie ruszyłem.
-Jeszcze jeden taki żart, a osobiście dopilnuję, żebyś był pierwszy na odstrzale, czy to kurwa dla ciebie jasne?!- Krzyknąłem, kiedy w złości docisnąłem pedał gazu, nie chcąc tracić nad sobą kontroli.
-Dobra, koleś. Skończ. Wiem co mam robić. -Szepnął uspokajającym głosem, sprawiając, że przewróciłem oczami.
-Grzeczniej kurwa, bo możesz stracić pracę. Pozdrów Zacka, i po informuj go, że się z nim skontaktuję.- Warknąłem wkurwiony rozłanczając się. Dojechałem na miejsce, wysiadając z samochodu, kiedy oparłem się o jego bok krzyżując ręce. Przymrużyłem oczy, szukając w tłumie jednej, jedynej dziewczyny, na którą czekałem. Po chwili zauważyłem drobniutką osobę,, która miała spuszczone spojrzenie. Uśmiechnąłem się lekko, widząc ją. Trzeba przyznać, że była naprawdę piękna. Podniosła lekko głowę, kiedy dostrzegając mnie, lekki uśmiech wdarł się na jej usta, a policzki lekko zaróżowiły. Podchodząc do mnie, starała się patrzyć wszędzie, tylko nie na mnie. Zachichotałem. Po chwili zaczęła biec, kiedy była nieopodal mnie, wyciągnęła ramiona, nie śmiało rzucając się na moją szyję. Lekko zszokowany, objąłem ją ramieniem.
-Witaj księżniczko, aż tak tęskniłeś?- Zaśmiałem się, szepcząc do jej ucha.
-Cześć, Justin.- Zachichotała, odsuwając się lekko, kiedy posłała mi uśmiech.
-Jedziemy?- Zasegurowałem, poruszając brwiami, kiedy żartobliwie przewróciła oczami.
-Taak!- Krzyknęła, wyrzucając swoje małe piąstki w powietrze. Zachichotałem, otwierając jej drzwi do auta, kiedy wsiadła. Okrążyłem samochód dookoła, siadając na miejsce kierowcy, kiedy ruszyłem spod szkoły, jadąc przez mniej zatłoczone ulice Nowego Jorku.
-Jak było w szkole kochanie?- Spytałem spokojnie, koncenrując się jednak na drodze.
-Nie najlepiej, ale i nie najgorzej. W sumie, średnio.- Skrzywiła się. Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc.- Ugh, wiesz która to Natalie? Ta z domu.- Przed oczami pojawiła mi się dość seksowna szesnastolatka, która próbowała zaciągnąć mnie do łóżka.
-Ta, znam. Co z nią?
-Po pierwszej lekcji, chciałam na przerwę wyjść do ogrodu, ale...- Zatrzymała się na chwile.- Ale musiałam skorzystać z toalety.- Mruknęła wymijająco.- Więc weszłam tam, i spotkałam Natalie. Zaczęła krzyczeć, i mówić coś, żeby zostawiła Cupera, i że jest jej chłopakiem. Powiedziała też, że nasłałam kogoś na niego. Podobno przyszedł do niej zapłakany, we krwi.- Prychnąłem. Cipa.- Justin, błagam powiedz, że to nie ty.- Spojrzała w moją stronę przestraszona, kiedy westchnąłem głośno.
-Skarbie, musiałem mu jakoś wytłumaczyć, żeby się do Ciebie nie zbliżał. Zaczął mówić, że jesteś tylko jego, i że może Cię nawet zabić. Nawet nie wiesz, jak wkurwiony byłem. Nie umiałem inaczej.- Zacisnąłem szczękę, oraz dłonie na kierownicy, wciąż pozostając jednak spokojny. Nie chciałam jej tego mówić, ale zarazem uważam, że powinna wiedzieć, że już więcej ma się z ni nie spotykać. Z resztą, i tak pewnie nie zrobiła by tego. Teraz cicho szlochała.
-Ja po prostu nie chcę, żebyś miał kłopoty przeze mnie.- Wychlipała, kiedy zmarszczyłem brwi, będąc nieco zdziwionym jej słowami. Zamiast martwic się o Siebie, ona po prostu martwiła się o to, czy to ja będę miał kłopoty.
-Kochanie uspokój się.- Szepnąłem delikatnie, kładąc rękę na jej ramieniu, wciąż nie patrząc na nią.
-Ale boje się, że on to gdzieś zgłosi. Możesz iść do więzienia.
Uśmiechnąłem się lekko na dobór jej słów. Albo mi się wydaje, ale gdzieś już to słyszałem...
-Spokojnie, nie zgłosi.- Posłałem jej jedno krótkie spojrzenie, uśmiechając pocieszająco, kiedy z powrotem położyłem drugą rękę na kierownicy.
Westchnąłem znudzony, przeglądając kolejną umowę. Zastanawiałem się, która może być najbardziej korzystna, kiedy była już dziewiąta. Jestem tu od czwartej. Musiałem zostawić Aby, wcześniej, niestety muszę być w pracy. Jeszcze pół godziny, i będę wolny. Dzięki Ci Boże. Dziwne, bardziej interesowało mnie to, co u Aby, niż u własnej dziewczyn. Może po prostu nie chcę słuchać, w jakim kolorze kupiła sobie setną sukienkę. Są ważniejsze rzeczy od tego, czy jest ona w kolorze mięty, czy brzoskwini, bądź śliwki.To nawet do cholery nie są kolory! Dla nie wtajemniczonych, brzoskwinia i śliwka, to owoce, a mięta zioło. Zaśmiałem się, kręcąc z rozbawieniem głową.
DO: Aby
Hej kochanie, jak tam? ;) Wszystko ok?
Czekałem parę minut, kiedy mój telefon za wibrował.
OD: Aby
Tak jest ok :) Co robisz?
DO: Aby
Dalej w pracy. A co, tęskniłaś? ;)
Zaśmiałem się, wiedząc na sto procent, że jest czerwona.
OD: Aby
Właściwie, tak :(
Zmarszczyłem brwi, czytając jej odpowiedź. Myślałem, że napisze coś w stylu " Wcale nie!" Zrobiło mi się przykro. Nie mogę być z nią teraz.
DO: Aby
Kochanie, obiecuję, że jutro się zobaczymy. :* Mam niespodziankę. Jutro sobota, więc może gdzieś się wybierzemy, hmmm?
Chciałem zabrać ją na obiad, gdyż jedzenie w jej domu, na pewno nie bardzo jej smakuje...
OD: Aby
Naprawdę?
Postanowiłem się z nią podroczyć.
DO: Aby
Tak, ale chcę coś w zamian.
OD: Aby
Co?
DO: Aby
No zgadnij... ;)
OD: Aby
Jesteś niemożliwy!
DO: Aby
I tak wiesz, że mnie chcesz ;D
Nie odpisała już nic, więc zaśmiałem się z naszej wymiany SMS. spojrzałem na zegarek, kiedy westchnąłem z ulgą wiedząc, że mogę już wychodzić. Wstałem z fotela odkładając wszystkie papiery, i wychodząc. Zamknąłem mój gabinet, ruszając do mojej windy...
Warknąłem, chcąc być w końcu w domu. Będąc przed podjazdem, wysiadłem włączając alarm. Ruszyłam wzdłuż podjazdu, wchodząc do mojej willi, kiedy ściągnąłem buty. Marzyłem już tylko o ściągnięciu tego kurewskiego garnituru, i po prostu walnąć się do łóżka. Jak zwykle byłem wyczerpany. Ruszyłem w stronę salonu. Spojrzałem na kanapę, a to co tam zobaczyłem, wprowadziło mnie w kompletne osłupienie. Po prostu nie mogłem w to uwierzyć...
Witajcie :D Wiem, wiem, małe opóźnienie, ale chyba wybaczcie mi z powodu tej jakże szczególnej sytuacji w życiu każdego ucznia, jakim jest nowy rok szkolny ;D Nie ciągnąc dalej tego tematu, chciałam wam życzyć tylko sukcesów w nauce (buahhahahahaha) oraz samych piątek, i szóstek :) (No chyba sama w to nie wieże buahahahahahah x2) Nie przedłużając, chciałabym podziękować za 9 komentarzy! Dziękuje wam, ale to wciąż nie zadowala mnie. Czy możecie dobijać chociaż do 10? Proszę. Do następnego! :*
Świetny :-)
OdpowiedzUsuńCiekawie co zobaczył?
Zobaczył swoją dziewczynę pieprzaca się z jakimś kolesiem haha
OdpowiedzUsuńRozdział zajebista! Czekam na 💕
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńAby ciągle tylko płacze :)
OdpowiedzUsuńBoskie !! /@wiktoriamaciszk
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!!! Uwielbia czytać te opowiadanie!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
OdpowiedzUsuńPewnie zobaczy swoją dziewczynę z jakimś facetem w dwuznacznej sytuacji :D
A potem z nią zerwie :D
Czekam na nn ;3
xoxo,
Patrycja.
Świetny czekam na następny !!!
OdpowiedzUsuńKiedy następny ????
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńkocham to <3 jestes genialna
OdpowiedzUsuńAww , super rozdział! Nie mogę się doczekać następnego ! Kocham xx
OdpowiedzUsuńWidzę postępy w ortografii :) Naprawdę, podoba mi się samo opowiadanie jak i również twój styl pisania :) Życzę dalszej weny :)
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć że załatwił jej ochronę ^.^ I w końcu moment na który czekałam, tylko szkoda, że w takim momencie przerwany .... :/ + nie mogę się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuń