piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 5

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!

"-Uwierz, nie będzie gorzej..."


Westchnąłem oplatając ją ramionami.
-Skarbie, ale skoro nie chcesz dać sobie pomóc, jak masz sobie poradzić ze wszystkim?- Mruknąłem cicho. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to dla niej sporo. W końcu, kto w ciągu trzech dni przeżywa pobicie, i próbę gwałtu.

-Nie mów tak. Nie chodzi o to, że nie chcę pomocy. Po prostu uważam, że sama dam sobie z tym radę. Od kilku lat sobie radzę.- Westchnęła oplatając mnie wokół tułowia.

-Tak, radzisz. Może sama jesteś sobie winna. Chodzi mi o to, że nic nie dzieje się bez powodu.- Odrzekłem spokojnie, kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie, marszcząc brwi.

-Pff, tak.Owszem, jedna dziewczyna z mojej szkoły obwinia mnie za to, że rzucił ją chłopak w podstawówce. Ja nawet z nim nie gadałam do cholery!- Warknęła ruszając w stroną łóżka siadając na nim. Spuściła głowę, kiedy łza spłynęła po jej policzku. Momentalnie poczułem się cholernie głupio.

-Ab, nie to miałem na myśli. Przepraszam.- Westchnąłem zrezygnowany, siadając koło dziewczyny która nie zwracała na mnie uwagi.-Wiem, nie powinienem mówić tego, jakbym bronił tych wszystkich ludzi. Ale nie to miałem na myśli.- Przygryzłem wargę, kiedy usłyszałem, jak Aby prychnęła, wklejając we mnie swój wzrok pełen nie do wiary.

-A co miałeś na myśli?!- Krzyknęła, kiedy kolejne łzy wciąż spływały. Kurwa.

-Abygail, przepraszam! Nie chciałem tego powiedzieć! Chodziło mi raczej o to, że może zrobiłaś im coś nie chcący..- Starałem się jej wytłumaczyć, kiedy pierwszy raz w życiu byłem zakłopotany. Rzeczywiście, nie brzmiało to najlepiej. Aby zaśmiała się bez humoru.

-Pff, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale wciąż upierasz się przy swoim.- Mruknęła, odwracając spojrzenie. Oparłem łokcie na kolanach, przejerzdzając dłońmi po twarzy.

-Nie znam Cię, więc próbuje cokolwiek ustalić!

-Właśnie, nie znasz, więc nie zarzucaj mi niczego! Myślisz, że prosiłam się o to wszystko?!- Krzyknęła wstając, kiedy spojrzała na mnie smutnymi oczami. Zacisnąłem usta w cienką linkę, spuszczając spojrzenie. złożyłem ręce jak do modlitwy, wzdychając.- Myślisz, że chciałam kiedykolwiek poznać tych wszystkich idiotów?!- Kontynuowała, kiedy rozpłakała się na dobre, wymachując rękoma. Nie bardzo wiedziałem, jak wyjść z tej sytuacji, więc po prostu wstałem, łapiąc ją za ręce, kiedy ponownie przycisnąłem jej ciało do mojego.

-Puść mnie!- Krzyknęła, dławiąc się łzami, kiedy bez skutecznie próbowała się uwolnić.

-Aby, uspokój się!- Krzyknąłem, kładąc jedną dłoń na jej plecach, kiedy oparła głowę na moim ramieniu. Położyła rękę w okolicach żeber, kiedy zmarszczyłem brwi.- Nie powinnaś tak robić do cholery! Zapomniałaś, że Cię boli?!

-Znów moja wina, tak?!- Krzyknęła, kiedy przewróciłem oczami. W tym momencie wpadła w histerię, więc najzwyczajniej w świecie szukała problemu wszędzie.

-Nie do cholery! Nie o to mi chodzi! Chodzi o to, że powinnaś jechać do lekarza kurwa!- Krzyknąłem puszczając ją, kiedy szlochając posłała mi chłodne spojrzenie, trzymając się za brzuch.

-Odpieprz się!- Warknęła podchodząc do łóżka, kiedy powoli usiadła na nim. Odwróciłem się, patrząc na nią wściekły. Kiedy jednak nie przestawała płakać, nie byłem pewny, czy z bólu, czy wciąż w histerii. Zrobiło mi się jej najzwyczajniej żal. Westchnąłem, oddychając ciężko.

 -Nie, nie odpieprzę się.- Pokręciłem głową, podchodząc z powrotem na miejsce, kiedy Aby podciągnęła nogi do brody wciąż szlochając.- Masz racje. Nie powinienem Ci nic zarzucać, nie znając Cię. Może żeby się lepiej poznać, zagramy w dwadzieścia pytań?- Zaproponowałem, podnosząc jej brodę, kiedy pociągnęła nosem. Spuściła spojrzenie zastawiając się chwile, kiedy pokiwała lekko głową. Oblizałem usta patrząc w jej tak samo jak moje brązowe tęczówki. Wytarłem jeden z jej mokrych policzków kciukiem, kiedy odwróciła złośliwie głowę. Pominąłem ten gest, gdy parsknąłem cicho.

-Ok, zaproponowałeś, więc zacznij.- Burknęła, wycierając resztę łez rękoma, po czym skrzyżowała je na piersi.  Przymrużyłem oczy, zastanawiając się chwilę nad pytaniem.

-Dobra, czemu tu jesteś? Wiem, że może nie powinienem pytać...

-Nie wiem, czemu tu jestem. Jestem tu od zawsze.- Szepnęła dość cicho, ale pewnie, nie patrząc na mnie, a na swoje stopy. Kiwnąłem głową, kiedy i tak wiedziałem, że nie widziała.- Teraz ja.- Podniosła wzrok.- Ile masz lat?

-Mam dwadzieścia trzy lata.- Odparłem krótko, kiedy przygryzła wargę, co było nawet seksowne. Patrzyła na mnie wyczekująco, kiedy przygryzłem policzek od środka, myśląc nad pytaniem.- Masz chłopaka?- Nie wiem, po co o to spytałem. Chyba z czystej ciekawości. Aby zmarszczyła brwi, patrząc na mnie dziwnie. Dopiero teraz dotarło do mnie jak głupi jestem.

-Jakbyś nie wiedział.- Prychnęła, rumieniąc się. Strasznie łatwo ją zawstydzić. Zachichotałem, kładąc się na plecach, kiedy podparłem się łokciami.

-Racja, głupie pytanie.- Mruknąłem z lekkim uśmiechem, kiedy odwzajemniła go.

-Nie ważne. Teraz ja. W takim razie, ile miałeś dziewczyn.- Spytała cicho, kiedy opuściła kolana siadając po turecku. Przygryzła lekko wargę, kiedy zmarszczyłem brwi, starając sobie przypomnieć.

-Chyba cztery, może pięć.- Wzruszyłem z uśmiechem ramionami,patrząc na jej lekko różowe policzki. Była słodka.- Teraz ja.- Odparłem pewnie, oblizując usta.- Jesteś dziewicą?- Spojrzałem na nią z znaczącym uśmieszkiem, kiedy spojrzała na mnie z czystym zawstydzeniem. Wiedziałem dokładnie, że tak zareaguje, co tylko utwierdzało mnie w moim przekonaniu. Spuściła zażenowana głowę, kiedy zaśmiałem się.

-Co Cię to obchodzi!- Krzyknęła, z lekkim uśmiechem, kiedy uderzyła mnie poduszką. Zaśmiałem się głośno. Była strasznie dziecinna.

-A co Ciebie obchodzi, ile miałem dziewczyn, hmmm?- Uniosłem brew, uśmiechając się łobuzersko. Aby posłała mi groźne spojrzenie, które było raczej zabawne.- Może chcesz też wiedzieć, czy jestem prawiczkiem.- Mrugnąłem, śmiejąc się, kiedy przewróciła żartobliwie oczami, chwytając tą samą poduszkę. Przyłożyła ją do twarzy, kiedy byłem przekonany, że właśnie zawstydziłem ją jeszcze bardziej. Spojrzała na mnie z za poduszki, odsłaniając tylko jeszcze czerwone od płaczu oczy.

-Pff, i tak bym nie uwierzyła, że nim  jesteś.- Pokręciła głową, śmiejąc się cicho, kiedy uniosłem brwi, patrząc na nią z uśmiechem. Ponownie rzuciła we mnie, prychając.

-A skąd wiesz?- Spytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej, kiedy jęknęła przerywając oczami. Parsknąłem, chcąc jeszcze się z nią pobawić. Przysunąłem się nieco bliżej Aby, kiedy wstrzymała oddech, gdy nasz twarze dzieliło parę centymetrów. Oblizałem usta, kiedy patrzyłem jej prosto w oczy.- Jeśli chcesz, możesz sprawdzić.- Mruknąłem do jej ucha, kiedy poczułem jak zadrżała. Starałem się być poważny, ale wiedząc jak zestresowana jest, po prostu nie wytrzymałem, wybuchając śmiechem, kiedy odsunąłem się od niej. Położyłem się na plecach śmiejąc, kiedy dziewczyna spojrzała na mnie kompletnie oniemiała, otwierając szeroko buzię. Ten widok był bezcenny.

-Debil!- Krzyknęła, śmiejąc się. Cóż, przynajmniej na chwilę nie myślała o bólu, i całej tej reszcie... Spojrzałem na nią rozbawiony, widząc jej jeszcze bardziej czerwoną twarz.

-Kolacja!- Usłyszeliśmy gruby głos jednej z kucharek, kiedy oboje przestaliśmy się śmiać, patrząc na siebie. Aby wyglądała, jakby znów miała się rozpłakać. Poczułem się jak chuj, obwiniając ją o wszystko, co stało się jej, kiedy naprawdę się bała. Zacisnąłem lekko szczękę, wiedząc, że gdybym nie przyjechał w porę, ten złamany chuj skrzywdziłby ją.

-Cholera, on tam będzie... - Pokręciła przerażona głową, jąkając się.

-Aby spokojnie, ok? Nie denerwuj się, bo znów zacznie boleć.- Powiedziałem powoli, kiedy w jej ślicznych oczach znów były łzy. Zdecydowanie, jest strasznie emocjonalna.- Mam pomysł.- Mruknąłem, kiedy przymknęła lekko oczy, zapewne nie chcąc znów płakać. - Po prostu zejdę na dół, przyniosę Ci kanapki, mówiąc, że źle się czujesz. Ok?- Kiwnęła głową, oblizując usta.-Zaraz wracam.- Dodałem, wybiegając z jej pokoju, zostawiając Aby na chwilę samą. Biegłem po schodach, idąc na stołówkę, co nie było łatwe przez spory tłum podopiecznych. Warknąłem we frustracji, przeciskając się. Szybko wytłumaczyłem kucharce, że Ab źle się poczuła i bez żadnych słów położyła mi na talerzyk kilka kanapek. Wręczyła mi go, kiedy rozejrzałem się po prawie pełnej stołówce, napotykając wzrokiem kilka nastolatek, które posyłały mi znaczące spojrzenie. Puściłem im oczko, uśmiechając się, kiedy zachichotały, odwracając spojrzenia.

Niech się cieszą.

Zachichotałem, biegnąc z powrotem na górę...


Abygail's POV.
Po tym, jak Justin wyszedł zostawiając mnie samą, zrobiłam tak, jak mi kazał. Zamknęłam drzwi na zamek, a on odwiezie mnie do szkoły. Mimo, iż wiedziałam, że drzwi są zamknięte, i tak się bałam. Byłam mu wdzięczna, że został ze mną na resztę dnia, ale było mi cholernie głupio. Na pewno pomyślał, że jestem nie zrównoważoną psychicznie gówniarą. Podeszłam powoli do mojego łóżka, gasząc po drodze światło. Wsunęłam się pod kołdrę, którą nakryłam się po uszy, wystawiając rękę po telefon, kiedy włączyłam aplikację latarki. Wiem, żałosne, ale czułam się nie pewnie. Próbowałam zasnąć, lecz nie mogłam. Było mi nie wygodnie, gdy nie mogłam urazić sinej skóry na żebrach. Westchnęłam, zaciskając usta w cienką linkę, kiedy w nocnej ciszy było słychać tylko sowę, co było przerażające, a zarazem zabawne. Co robi sowa w mieście? Otóż za naszym domem jest las, który należy do placówki. Nienawidzę tego, jak słaba jestem.

Masz rację. Cała jesteś słaba...

...A moja podświadomość, w cale mi w tym nie pomaga. Mimo to, miała rację. Nawet mnie nie zgwałcił, a ja panikowałam jak pięcioletnie dziecko.

Pamiętasz tę kobietę?

Przed oczami pojawił mi się obraz tej samej kobiety którą widziałam całującą Justina po szyi.

Ty nigdy nie będziesz tak dobra, jak ona.

W moich oczach pojawiły się łzy, tym razem zabolało. Zawsze moja podświadomość była dla mnie wredna. Czyli byłam wredna sama dla siebie. Nigdy nie akceptowałam siebie, ale tym razem, zabolało. Kilka łez spłynęło po jednym policzku, kiedy wpatrywałam się tępo w sufit. Przełknęłam ślinę, przygryzając wargę. W tym momencie, zaczęłam zastanawiać się, czy nie mam problemów psychicznych. To zaczynało być uciążliwe. Chciałam napisać do Justina. W końcu, powiedział, żebym to robiła, kiedy chcę. Ale co miałabym mu napisać? Spytać, co robi? Zapewne śpi jak każdy normalny człowiek o tej godzinie. To, że tak powiedział, nie znaczy, że by tego chciał. Myśląc, co robi, w ogóle o nim, przypomniałam sobie, gdy powiedział, że jestem piękna. Zarumieniłam się sama do siebie, uśmiechając jak idiotka. Tak. mam problemy psychiczne. Nie wyśmiał mnie tak, jak robiły to Sara i July, kiedy jeszcze z nimi mieszkałam. Nigdy nie miałam dobrych kontaktów z ludźmi. Z rówieśnikami było jeszcze gorzej. Do czasu, aż poznałam Cupera. Westchnęłam zamykając oczy, nie chcąc myśleć o tym.

Bądź twarda!

Myślałam, że mnie lubi. Z czasem nawet pokocha? 

Pff, myliłaś się.

Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.



Otworzyłam leniwie oczy, słysząc tak bardzo nienawidzony przeze mnie dźwięk budzika, jęknęłam sfrustrowana, jak i obolała. Zaczynamy codzienną rutynę. Wstać, przeżyć, spać. Proste? Takie się tylko wydaje. Odrzuciłam kołdrę na bok, stawiając stopy na podłodze, kiedy podniosłam się ostrożnie. Podniosłam ręce do góry, chcąc się przeciągnąć, czego pożałowałam bardzo szybko. Syknęłam cicho, kiedy przez moje żebra przepłynął pulsujący ból. Przeczesałam palcami włosy wiedząc, że czeka mnie teraz najgorsza rzecz. Muszę wziąć prysznic, co oznacza, że muszę się rozbierać co jakby mgło się wydawać w mojej sytuacji nie jest proste. Ruszyłam w stronę łazienki, biorąc bieliznę, kiedy potknęłam się o kant czerwonego dywanu.

-Nosz kurwa jego mać!- Warknęłam, zastanawiając się, czy dostałam okres, biorąc pod uwagę mój dzisiejszy humor. Idąc dalej, otworzyłam drzwi od łazienki, rozbierając się powoli. Zamknęłam drzwi, kierując się w stronę kabiny. Odkręciłam zimną wodę, przez co na mojej skurzę od razu pojawiła się gęsia skórka. Syknęłam, nastawiając nieco cieplejszą. Umyłam delikatnie ciało oraz włosy, po czym spłukałam całą pianę. Przypadkowo uderzyłam ręką o żebra, kiedy wbiłam zęby w dolną wargę przymykając oczy. Odetchnęłam, warcząc.

-Nosz kurwa jego mać!- Krzyknęłam ponownie, zakręcając wodę.

Znów się powtarzasz.

-Ty również.- Przybiłam sobie w duchu piątkę, uśmiechając się dumnie. Gdyby ktoś tu teraz wszedł, pomyślałby, że jestem nie normalna.

-Aby, z kim rozmawiasz?!- Usłyszałam głos Justina, kiedy moje oczy rozszerzyły się w szoku. O, a jednak ktoś pomyśli, że jestem nie normalna. Otworzyłam drzwi od kabiny, wychodząc na zimne kafelki.

-Z nikim! Ja tylko...- Rozejrzałam się na boki, obwiązując ręcznik wokół ciała, a drugi na włosach.- Mógłbyś podać mi ubrania?!- Krzyknęłam, przypominając sobie tę samą sytuację z wczoraj. Zaśmiałam się, wycierając ciało.

-A co niby będę z tego miał?!- Zaśmiał się, kiedy przewróciłam oczami, ostrożnie zakładając bieliznę. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak uśmiecha się w ten cholernie seksowny sposób. -Gówno.- Mruknęłam do siebie zła, łącząc brwi.- Justin spóźnię się do szkoły!- Warknęłam niecierpliwie, a zarazem szczęśliwa, że tu jest...

-Dasz buziaka, to może pogadamy.- Parsknął, kiedy westchnęłam mając na sobie jedynie bieliznę.

-Jak mi ich nie dasz, to nie wyjdę! 

Po chwili usłyszałam ciche pukanie, więc uchyliłam ostrożnie drzwi, szybko zabierając rzeczy. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, kiedy usłyszałam jego melodyjny chichot.

-Skarbie nie tak szybko.- Parsknął, kiedy sama się zaśmiałam, kręcąc głową. Ubrałam się, uczesałam włosy i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Justin, kiedy spojrzałam na niego dziwnie.

-Hej Ab, a teraz buziak.- Mruknął, kiedy podeszłam do niego, oplatając ręce wokół jego szyi.

-Hej.- Odsunęłam się, kierując do drzwi.

-Ej, nie tak się umawialiśmy!

-Na nic się nie umawialiśmy.- Zaśmiałam się, kiedy kierowałam się w stronę schodów. Justin zaraz dorównał mi kroku, kiedy szliśmy ramię w ramię. Chłopak prychnął, kiedy schodziliśmy powoli na dół. Niestety, choćbym chciała, nie mogłam szybciej. Z każdym krokiem, z każdym schodem mniej, bałam się coraz bardziej. Tak cholernie nie chciałam go zobaczyć. Spojrzałam ze strachem na Justina, który oblizał usta.

-Nie musisz się go bać, Ab. Już z nim gadałem.- Mruknął, przymrurzając oczy, kiedy spojrzałam pod nogi uważając, zmarszczyłam brwi.

-Co mu powiedziałeś?- Spytałam przejęta. Nie chciałam, żeby narobił sobie jakich kolwiek kłopotów z mojego powodu.

-Nic takiego, skarbie.- Odparł obojętnie, posyłając mi delikatny uśmiech. Chwycił mój nadgarstek idąc dalej w stronę wejścia do stołówki. Zatrzymałam się, kręcąc głową.

-Nie idę na śniadanie. Nie ma opcji, żebym tam poszła. A poza tym, nie jestem głodna.- Przymknęłam oczy, uwalniając się z uścisku Justina. Mijając kilku podopiecznych, szłam w stronę drzwi.

-Aby, skarbie jak bez śniadania?- Mruknął, kiedy stanęliśmy przed drzwiami. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nie chciałam. Współczucie.

-Normalnie. Proszę, chodź już.- Spuściłam głowę, naciskając na klamkę, wychodząc na zewnątrz. Wypuściłam powietrze, które trzymałam w płucach, kiedy zatrzymałam się, łapiąc za żebra. Syknęłam cicho, chcąc unormować oddech. Tak robiło się często, ale byłam pewna, że to przejdzie.

-Aby, wszystko ok?- Podszedł do mnie, patrząc wyczekująco.

-Tak, chyba tak.- Powoli ruszyłam dalej, zaciskając zęby. Nie chciałam, żeby myślał, że jestem nie dojrzałą nastolatką. Chciałam wykazać się dorosłością? Tak. Ale to mi nie pomagało.

-Zamiast do szkoły, odwiozę Cię do szpitala.- Odparł, nie czekając na moją odpowiedź. Chwycił moje ramie. Podniosłam głowę, patrząc na niego z szokiem, kiedy zatrzymaliśmy się przed jego samochodem.

-Nie! Odwieź mnie do szkoły! Nie tak się umawialiśmy!- Krzyknęłam, wyrywając mu się, kiedy prychnął.

-Na nic się nie umawialiśmy.- Powtórzył moje słowa, kiedy przewróciłam oczami.- Nie przewracaj oczami jak dziwka.- Syknął z mordem w oczach, kiedy pokręciłam głową z nie dowierzaniem.

-O co Ci chodzi do cholery!? Możesz po prostu odwieść mnie do szkoły?! Przestań prawić mi jakieś kazania na temat lekarza!- Krzyknęłam, tupiąc nogą. Spojrzał na mnie szyderczo, kiedy otworzył mi drzwi od strony pasarzera.

W taki sposób na pewno pokarzesz mu dorosłość ze swojej strony.

Bez słowa wsiadłam do samochodu, krzyżując ręce na piersi. Justin obszedł samochód dookoła, siadając na miejsce kierowcy.

-Masz szczęście, że w godzinach szkolnych nie mogę nigdzie indziej z tobą jechać.- Mruknął, odpalając silnik. Odwróciłam spojrzenie w jego stronę, patrząc na niego z nadzieją.

-To znaczy, że jedziemy do szkoły?- Spytałam z nadzieją, kiedy kiwnął głową przygryzając wargę. Ruszył wzdłuż ulicy, kierując się w stronę centrum. Nie odzywaliśmy się ani słowem, co było nawet leprze. Zacisnęłam oczy, kiedy ból wcale nie ustępował. Wręcz przeciwnie. Tym bardziej obawiałam się Cupera, przed którym nie byłabym w stanie uciec. Tu, w domu udało mi się go nie spotkać, co nie znaczy, że w szkole uda. Spojrzałam w stronę okna, patrząc na obiekty, które mijaliśmy. Powoli zbliżaliśmy się do jednej z centralnych ulic Nowego Jorku, gdzie o tej godzinie były niemożliwe korki. Westchnęłam, nie mogąc skupić się na niczym. Przymknęłam oczy, kiedy cisza stawała się naprawdę krępując.

-Jakbyś się źle czuła, dzwoń.-  Odparł, przerywając milczenie. Spojrzałam na jego seksowny profil, kiedy westchnęłam.

-Ta, dzięki.- Mruknęłam. Nie byłam nie wdzięczną suką, więc odezwałam się z powrotem patrząc za okno. Zmarszczyłam brwi, kiedy chłopak zatrzymał się przed Starbucksem, gdzie jak zwykle siedziało pełno ludzi kupujących kawę, by rozbudzić się. Spojrzałam na Justina pytającym wzrokiem, kiedy odpiął pasy.

-Nie jadłaś śniadania, więc chociaż kawę wypijesz.- Odrzekł, wychodząc z auta, kiedy zrobiłam to samo.

-Justin, nie trzeba. Jedźmy po prostu.- Jęknęłam, wlekąc się za chłopakiem, idąc wąskim chodnikiem.

-Chodź.- Mruknął śmiejąc się, kiedy otworzył przede mną drzwi, posłałam mu fałszywy uśmiech. Rozejrzałam się po pomieszczeniu pięknie pachnącym kawą.Wszystkie stoliki były pozajmowane, a kolejka do kasy jakby długa na kilometr. Jęknęłam, patrząc na Justina z politowaniem, który ruszył w jej stronę.

-Spóźnię się.- Mruknęłam do siebie. Spojrzałam w bok, widząc przed wejściem Joelę i Caitlin. Przygryzłam wargę, nie wiedząc co mam zrobić. Kiedy tylko weszły, ich spojrzenie od razu spoczęło na mnie. Przymknęłam oczy, przewracając nimi, kiedy podeszły do mnie.

-Co ty tu robisz, Ab?- Zachichotała Joela, mierząc mnie wzrokiem. Starałam się ukryć moje zdenerwowanie, kiedy delikatnie patrząc w bok, dostrzegłam Justina składającego zamówienie. Widząc mnie, zmarszczył brwi, oblizując usta.

-Nic. Co mogę robić w Starbucksie?- Mruknęłam chamsko, chcąc chociaż wyglądać na niewzruszoną.

-Na twoim miejscu, byłabym nieco grzeczniejsza.- Skrzywiła się, kiedy wiedziałam, że nie żartowała. Parę razy dała mi to do zrozumienia. Przełknęłam ślinę, przymrużając oczy, kiedy stałyśmy na środku sklepu.

-Joela, mogłabyś w końcu przestać? Ile będziesz to rozpamiętywać, do cholery?- Warknęłam szeptem. Być może trochę wykorzystywałam to, że wiedziałam iż jest ze mną Justin.

-Pff, o czym ty mówisz dziewczyno? O tym chłopaku?- Zaszydziła, kiedy złożyłam ręce na piersi, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami. Poważnie, teraz nie rozumiem nic.- Nigdy Cię nie lubiłam. Proste.- Mruknęła, śmiejąc się.

-Jakiś problem?- Spojrzałam na Justina, który stanął obok. Westchnęłam przewracając oczami, kiedy był skupiony na Joeli. Jego wzrok był chłodny, co przerażało nawet mnie.

-Nie. Żaden.- Odparła poważnie, patrząc na mnie. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi, jeśli nie o niego. Obie ruszyły w stronę kasy, szturchając mnie ramieniem.

-Chodźmy stąd.- Justin szepnął, kierując się do wyjścia. Ruszyłam za nim, kiedy wsiedliśmy do auta, zapinając pasy.- Trzymaj.- Podał mi jeden kubek, który chwyciłam.

-Justin, mówiłam, że nie trzeba.- Mruknęłam

-I co z tego?- Posłał mi uśmiech, ruszając.- Powiesz mi, kto to był?- Spytał, patrząc na drogę.

-Nie.- Odparłam.




 Wysiadłam z auta, będąc przed Szkołą, gdzie plątało się pełno uczniów. Westchnęłam, biorąc moją torbę z tylnego siedzenia, kiedy spojrzałam na Justina.

-Aby nie bój się, wchodzimy. - Odparł pewnie, kiedy czułam, jak strach mnie pożera. Wiedziałam, że to będzie długi dzień. Tu już nie chodziło tylko o Cupera. Bałam się Joeli, i Caitlin które jestem pewna, że nie odpuszczą mi. W sumie, nie tylko one przyczyniły się do stanu moich żeber. Byli też Mark, i John. U nas w szkole, nie ma czegoś takiego, że bycie dziewczyną zapewnia Ci nietykalność wśród chłopaków. Jeśli Cię nie lubią, i tak dostaniesz wpierdol. Łzy pojawiły się w moich oczach na wspomnienie, gdy już raz mnie bili. Pokręciłam głową, chcąc wyrzucić niepotrzebne myśli. Jednak nie mogłam. Jestem w trzeciej klasie gimnazjum, a nawet nie chcę myśleć, co będzie w szkole średniej.

-Musisz iść, Aby.- Justin pociągnął mnie za rękę, kiedy i tak nie było szans na wyrwanie się. Chciałam się opanować, nie wchodząc do szkoły zapłakana.

-Wiem.- Mruknęłam, spuszczając wzrok, unikając wścibskich spojrzeń.

-Powiedz mi kto Cię pobił.- Spojrzał na mnie smutnymi oczami, kiedy jednak nie łyknął mojej bajki o wywaleniu się. Pokręciłam głową, kiedy z stresu zaczął boleć mnie brzuch. Co jeszcze kurwa?!- Daj sobie pomóc.- Spojrzał na mnie, kiedy stanęliśmy przed wrotami piekieł. To znaczy, przed drzwiami do szkoły. Tak. To miałam na myśli. Nie odezwałam się nic, nie chcąc go w to mieszać. Nawet go nie znam, więc nie wiem do czego jest zdolny.

-Poradzę sobie, Justin. Mimo wszystko dzięki, że pogadałeś z Cuperem, ale myślę, że przez to, będzie jeszcze gorzej.

-Uwierz, nie będzie gorzej...



Justin's POV.


*Wspomnienie*
Idąc w pewnej odległości od tego śmiecia,który śmiał tknąć Aby, przyśpieszyłem krok, zaciskając szczękę. Kiedy byłem tylko kilka centymetrów od niego, chwyciłem go za ramię, na co automatycznie odwrócił się do mnie twarzą. Bez choćby chwili zastanowienia uderzyłem go w szczękę, kiedy w szoku z mojego nagłego ruchu, upadł na podłogę.

-Nigdy więcej tego nie zrobisz, prawda?- Mruknąłem z diabelskim uśmieszkiem, kiedy próbował się podnieść. Podszedłem bliżej, kopiąc go w brzuch, powodując, że zgiął się w pół, jęcząc z bólu.

-A co, księżniczka poszła się wypłakać?- Zaśmiał się, plując krwią. Zacisnąłem pięści, starając się kontrolować, gdyż doskonale wiem jak ryzykuję. 

-Nie twój interes gówniarzu. Tknij ją jeszcze raz, a nie będę tak miły.- Warknąłem groźnie, kiedy starał się unormować oddech. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, z pewnej odległości.

-Ona jest moja. Mogę zrobić z nią co chcę, a i tak po pewnym czasie mi wybaczy.- Zaśmiał się bez humoru, kiedy przymrużyłem oczy.- Mogę ją nawet zabić.- Mruknął, kiedy krew w moich Żyłach zaczęła wręcz buzować. Szybko podszedłem do niego, uderzając w noś, starając się go nie złamać. Chłopak złapał się za krwawiące miejsce, krzywiąc się.

-Tak samo, jak ja mogę Ciebie w tej chwili?- Kopnąłem go w żebra, po czym odsunąłem się, uważając, że już dosyć.

-Dobra, kurwa zostawię ją!- Krzykną, zwijając się z bólu. 



______________________________________________________________________
Cześć wszystkim! Jak tam na koniec wakacji? Lipa, nie? ;( Dobra, rozdział jest nudny, ale nie wiem, czy komuś już kiedyś o tym mówiłam, akcja rozwija się powoli ;D. Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego pod poprzednim rozdziałem było 7 komentarzy, a pod kolejnym tylko 5, z czego jeden to jakaś reklama? :( Nie oczekuję długiej notatki na temat rozdziału, ale kilka słów nie kosztuję nic. :) To strasznie motywuje.

PS. Jeśli chcesz być informowanym, zapraszam do zakładki "Informowani"
        Jeśli masz jakiekolwiek pytanie zapraszam na "ask"
        A zamiast reklamować się pod rozdziałami, możesz zrobić to tu, w zakładce "linki"




10 komentarzy:

  1. Świetny :-)
    Jestem ciekaw co bedzie dalej?

    OdpowiedzUsuń
  2. sama nie wiem dlaczego tak mało komentarzy było ponieważ ten fanfiction jest genialny i się w nim zakochałam czekam niecierpliwie na następny <3 kocham ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ;) jestem ciekawa kolejnych rozdziałów :)
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Szkoda mi Ab a Justin jest kochany :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz super blog nigdy nie komentuje bo jakoś nie mam czasu ale terz postaram się komentowac :-)
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy!! :)
    szkoda mi aby i mam nadzieje ze justin przejzy na oczy i zostawi swoja dziewczyne
    czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Heeej kochanie! :) Dopiero dzisiaj trafiłam na bloga i jestem zachwycona! <3 To zdecydowanie jeden z moich ulubionych ff o Justinie. Oryginalna fabuła, ciekawi bohaterowie i to wszystko świetnie napisane! Poważnie, tego nie da się nie kochać ;D
    Już nie mogę się doczekać nowego!
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo cudo cudo! *.*

    OdpowiedzUsuń