piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 3

NOTKA POD ROZDZIAŁEM PROSZĘ :)

"Layla nie zdradziłaby mnie..."


Abgail's POV.

Łkając cichutko, mozolnym krokiem szłam w stronę domu. Trzymałam dłoń na obolałych oraz posiniaczonych miejscach na żebrach, które dawały o sobie znać niemiłosiernie. Na ostatniej lekcji myślałam, że są połamane. Nie umiałam wysiedzieć w ławce wiercąc się co chwilę. Nie jestem typem osoby, która po jakichś przypadkach w jej życiu, chwyta za żyletkę tnąc swój nadgarstek lub inne części ciała, mięso, lub ucieka. Dlatego nawet przez myśl nie przeszło mi, by uciekać z lekcji.

 Tak, ale uciekając z Cuperem nie miałaś z tym problemu...

Olałam kolejne wywody mojej pod świadomości i starając się zahamować łzy, szłam dalej... Byłam tak blisko, kiedy czułam, że za chwilę po prostu upadnę na ziemię wybuchając płaczem. Spuszczałam głowę za każdym razem, kiedy mijałam kogoś. Odwracałam wzrok, kiedy dostawałam ciekawskie spojrzenia. Nie chciałam pokazywać słabości. Tak zawsze powtarzał mi Alec. Jeden z opiekunów, który czasami był dla mnie jak ojciec. Zbliżając się, zwolniłam by wytrzeć łzy. Wytarłam mokre policzki, poprawiłam włosy, kiedy ruszyłam do drzwi. Ściągając rękę z żeber, zacisnęłam mocno zęby oraz oczy, kiedy weszłam do środka, gdzie jak zwykle pachniało zupą. Nawet nie rozpoznałam jej, skupiając się tylko na schodach, kiedy chciałam być już w swoim pokoju. Ruszyłam na górę. Bardzo ciężko było mi na dodatek z torbą pełną książek, które obijały się o moje żebra. Tym razem nie mogłam się pohamować, kiedy zawyłam z bólu a łzy chcąc nie chcąc zatopiły moje policzki. Idąc powolutku, stawiałam kroczek za krokiem, patrząc uważnie na schody przed moimi stopami, kiedy moją widoczność ograniczały mgliste łzy. Usłyszałam skrzypienie za sobą, co oznaczało, że ktoś szedł za mną. Błagam, niech to nie będzie żaden opie...

-Aby?- Ten cudowny miękki głos... czułam jak ślina uwięzła mi w gardle.- Skarbie, coś się stało?- Spytał pełen troski, kiedy położył dłoń na moim ramieniu. Syknęłam cicho, kiedy spojrzałam na niego cała zapłakana. Trzymałam się poręczy, drugą rękę na brzuchu. Wyglądałam żałośnie...

-Nie...  wszystko ok.- Wychlipałam cicho, wycierając oczy. Przygryzłam wargę, spuszczając spojrzenie.

-Kurwa kto Ci to zrobił?!- Spojrzał w szoku na mój policzek, kiedy bardzo delikatnie położył na nim dłoń, gładząc go lekko kciukiem. Cholera... zapomniałam o policzku. Jego oczy były pełne troski... Boże, był tak blisko mnie, że mogłam wręcz poczuć jego miętowy oddech na mojej twarzy. Nie odpowiedziałam nic, po prostu patrząc na jego piękną twarz jak idiotka.

Żebra już Cię nie bolą?!

-Możesz iść?- Spytał, kiedy przejechał swoim zgrabnym językiem po dolnej wardze. Mmmm... Kiwnęłam niepewnie głową, starając się wejść na kolejny stopień. Bolało mnie dosłownie całe ciało. Joela i Caitlin na policzku i żebrach nie skończyły... Postawiłam nogę, kiedy miałam się podciągnąć, nie dałam rady. Noga lekko się przekręciła, kiedy syknęłam. Myślałam, że spadnę, kiedy pod plecami poczułam silną rękę nie należącą do nikogo innego jak Justina rękę.

-Chodź, pomogę Ci.- Chwycił ostrożnie moją dłoń, kiedy poczułam na niej ciepło rozchodzące się wzdłuż mojego ciała, kiedy przerzucił ją sobie przez kark, kiedy drugą trzymałam się poręczy.Druga ręka Justina, spoczęła na mojej tali, podtrzymując mnie. Poczułam się tak... bezpiecznie? Szliśmy powoli na drugie piętro. 

-Dziękuje.- Szepnęłam, trzymając się. Jęknęłam, zaciskając usta w cienką linkę, kiedy ponownie źle stanęłam. Jednak nie było możliwości, bym spadła...

-Aby, wiem, że się nie znamy i w ogóle, ale masz jakieś problemy?- Szepnął, kiedy spojrzał w moją twarz. W moich oczach wciąż były łzy, które nieco zamazywały mi widoczność. Przygryzłam mocniej wargę, by nie wypłynęły.

-Justin, jest naprawdę ok. Przewróciłam się i...

-Tak, i niby mam uwierzyć w to, że przewracając się uderzyłaś policzkiem o ziemię?- Spytał nie dowierzając, jak i z nutką złości. Westchnęłam, spuszczając spojrzenie w zażenowaniu.

-Potrafię być naprawdę niezdarna...- Posłałam mu nieśmiały uśmiech, kiedy spojrzałam w jego przepiękne duże oczy. Były takie, hipnotyzujące. Czułam, jak kolana uginają się pode mną jeszcze bardziej.

Dziewczyno, powtarzasz się.

Mój komentarz na temat jak piękne są oczy w które właśnie patrzę, i te same, które patrzą na mnie nie mógł umknąć tej suce. Mojej chorej pod świadomości. Gdy zorientowałam się, ile na niego patrzę, szybko odwróciłam wzrok w zakłopotaniu, kiedy moje policzki oblała fala gorąca. Oczywiście zakryłam twarz włosami  Miałam wrażenie, że droga do mojego pokoju ciągnie się w nie skończoność.

Nie idiotko, to ty idziesz jak ślimak.

Ta suka, chyba się dziś nie zamknie.  W końcu dotarliśmy przed drzwi do mojego pokoju. Justin otworzył mi je. Miałam wrażenie, że moje żebra po prostu zapadają się. Jęknęłam głośno, kiedy ponownie położyłam na nich rękę. Jedna łza spłynęła po moim wciąż wilgotnym policzku. Justin ruszył w stronę mojego łóżka, a w mojej głowie od razu pojawiły się głupkowate myśli. Gdybyśmy byli w innej sytuacji, zaśmiałabym się. Jestem taka głupia. Żebra nie pozwalały mi swobodnie oddychać. Justin przełożył moją rękę, kiedy usiadłam ostrożnie na łóżku, nie chcąc zadać sobie większego bólu.

-Dziękuje...-Szepnęłam cichutko, patrząc w podłogę, w czasie kiedy chłopak usiadł obok mnie na łóżku, wypalając dziurę w mojej twarzy. To takie żenujące...

-Nie ma problemu,- Uśmiechnął się ślicznie, na co przygryzłam wargę.- Słuchaj, gdybyś miała jakiś problem, możesz zadzwonić.- Oblizał wargę patrząc na mnie uważnie.

 -Ale nie mam twojego numeru telefonu!- Podniosłam szybko głowę, mówiąc to o wiele za szybko, niż chciałam. Spuściłam zażenowana głowę, rumieniąc się.

 Opanuj się!

Justin uśmiechnął się łobuzersko, kiedy parsknął cicho. Posłałam mu jedno krótkie, oburzone spojrzenie, po czym odwróciłam wzrok. Teraz naprawdę czułam się zawstydzona.

 -Trzeba było poprosić od razu, jeśli chciałaś.- Zachichotał słodko, kiedy sięgnął do kieszeni.

-Daj swój telefon.- Wychrypiał, kiedy przeszły mnie ciarki. Bez zastanowienia nie zgrabnie wyciągnęłam z kieszeni mój telefon. Trzęsącą się ręką, podałam mu go, kiedy zacisnęłam usta w cienką linkę. Jak on mógł być taki spokojny?!  Chwycił go, ewidentnie się ze mnie śmiejąc. Spuściłam głowę ze wstydem. Dlaczego wstydem?! To jakaś paranoja. Jęknęłam, kiedy żebra nie przestawały boleć. Zacisnęłam lekko oczy, powstrzymując więcej jęków, które chciały wydostać się z mojego gardła. Spojrzałam na telefon w jego dłoni, a moje serce niemal nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Sposób, w jaki trzymał ten pieprzony telefon... Robił to cholernie seksownie, a może miał wprawę? Zaśmiałam się mimo wszystko. Skąd mam takie idiotyczne myśli?! Może dlatego, że wyobrażam sobie, że trzyma coś innego? Kurwa, dosyć. Starałam się z całych sił nie zaśmiać, gdyż wiem, że żebra nie pozwoliły by mi na to.

 Właśnie! Skup się na żebrach, a nie na tym, co trzyma w rękach!

Justin spojrzał na mnie przenikliwie, kiedy podał mi telefon uśmiechając się w cholernie seksowny sposób. Chciałam wstać, ale momętalnie pożałowałam tego, kiedy syknęłam cicho, siadając z powrotem. Położyłam dłoń na brzuchu, kiedy nie mogąc się już powstrzymać, wypuściłam dość głośne jęknięcie.

-Jest ok? Może powinnaś iść z tym do lekarza? 

-Nie!- Szybko podniosłam głowę, patrząc na niego z powiększonymi źrenicami.- Nie ma mowy, o żadnym lekarzu.- Pokręciłam przecząco głową, kiedy westchnęłam. 

-Ale jak to coś powarzonego? Może są połamane?- Spojrzał z przejęciem na moją dłoń na brzuchu, kiedy oblizał usta, wbijając zęby w dolną wargę. Nie umiem opisać, jak niesamowicie wyglądało to w jego wykonaniu. 

-Justin, naprawdę jest ok. Dziękuję. Nie trzeba.- Zaprzeczyłam.

-Ok.- Westchnął.- Ale jakby coś, to dzwoń. Słuchaj za pół godziny kończę i spadam. Może mam  zostać, i Ci pomóc?- Spytał, kiedy bacznie obserwował mój brzuch. Chciałam, żeby został, ale ma swoje życie. Nigdy nie zgodziłabym się na to. 

-Nie Justin. Idź do domu.- Zapewniłam, posyłając mu lekki uśmiech. Spojrzał na mnie sceptycznie, kiedy westchnął.

-Mogę je chociaż zobaczyć?- Szepnął, posyłają mi uśmiech, kiedy uniósł brew do góry. Spojrzałam na niego lekko wystraszona, kiedy przeniosłam wzrok na swoje buty. Przęknęłam głośno wielką gulę śliny, która utkwiła w moi gardle, kiedy spojrzałam ponownie na chichoczącego Justina.- Spokojnie. Nie wiem, czy już Ci to kiedyś mówiłem, ale nie zamierzam  Cię zgwałcić.- Zapewnił uśmiechając się, ukazując swoje lekkie dołeczki. Zaśmiałam się cicho, kiedy spuściłam głowę.

-Tak mówiłeś.-Zachichotałam.-Ale nie o to chodzi. One strasznie bolą, a ty...

-Będę delikatny.- Zapewnił, oblizując wargę. W sumie, czemu nie? Lekko niepewnie pokiwałam głową, kiedy chłopak wstał. Spojrzałam na niego z dołu, kiedy przygryzłam wargę.

-Połóż się, i podciągnij lekko bluzkę.- Szepnął, patrząc na mnie oniemiałą. Posłał mi łobuzerski uśmiech, kiedy widział moje za czerwienione policzki.- Odsłoń żebra, żebym mógł je zobaczyć.- Zachichotał, kiedy westchnęłam. Położyłam się, unosząc lekko bluzkę, kiedy czułam jak z każdym moim ruchem robię się coraz bardziej zażenowana. Przygryzłam lekko wargę, kiedy spojrzał na moją twarz z lekkim uśmiechem.- Nie stresuj się skarbie.- Mrugnął, kiedy posłałam mu oburzone spojrzenie, kiedy syknęłam cicho, gdy podniosłam bluzkę na wysokość piersi, odsłaniając żebra. Czułam się strasznie zażenowana, ale bałam się również, czy nie jest bardzo źle.

-Teraz trochę zaboli.- Szepnął, kiedy delikatnie przyłożył dłoń do jednego z żeber. Zacisnęłam mocno oczy, kiedy nie wyobrażalny ból przeszedł przez moje ciało. Nabrałam gwałtownie powietrza, kiedy docisnął palce minimalnie mocniej, kiedy w moich oczach pojawiły się łzy.

-Boli.-Odparłam, kiedy przygryzłam wargę.- Chłopak westchnął, kiedy usiadł na brzegu łóżka, ściągając rękę z mniej poobijanego żebra.

-Te nie są połamane.- Oblizał usta, przykładając rękę nico niżej, sprawdzając kolejne kości. Jęknęłam głośno, kiedy kolejna fala bólu przeszła przeze mnie. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, kiedy zamknęłam oczy. Poczułam ciepłą dłoń na policzku, która należała do Justina, uchyliłam lekko oczy, kiedy przejechał po nim kciukiem, wycierając go.

 -Wiem, że boli skarbie. Jeszcze jedne.- Mruknął, kiedy westchnął oblizując wargę. Szybko pokręciłam przecząco głową, patrząc na niego błagająco.

-Nie! Proszę nie chcę już.- Zacisnęłam oczy, kiedy więcej łez płynęło po moich policzkach. Skrzyżowałam delikatnie ręce, zasłaniając przed nim moje żebra. Chłopak, chwycił moje ręce, próbując je zdjąć.

-Aby, jeżeli nie pozwolisz mi ich zobaczyć, osobiście zawołam Ci lekarza, więc lepiej zastanów się.- Spojrzał na mnie ostrzegawczo, kiedy ściągnęłam jedną rękę, wycierając nią mokre oczy, Przygryzłam wargę.

-Ale...

-Aby proszę.- Spojrzał na mnie proszącym wzrokiem, kiedy faktycznie chciał mi pomóc. Jednak za bardzo bolało. Skoro te mniej poobijane zadały mi aż tyle bólu, nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak będzie z drugimi, które bolą tak samo, bez nawet dotykania ich.

 -Ale zrób to delikatniej!- Zapłakałam, kiedy moje policzki były już całe mokre. Spojrzał na mnie ze współczuciem, kiedy westchnął.

-Nie mogę delikatniej. Muszę sprawdzić. Aby pozwól mi.- Spojrzał na mnie, kiedy ponownie chwycił moje ręce, kiedy zaciskając oczy, pozwoliłam mu je ściągnąć z żeber. Przejechał teraz po prawych żebrach opuszkami palców, kiedy mój oddech przyśpieszył, przez co zaczęły boleć mocniej. Więcej łez ograniczyło moją widoczność, kiedy przygotowałam się na mocniejszy dotyk. Po chwili nastąpił. Moje źrenice rozszerzyły się, kiedy krzyknęłam. Zakryłam usta dłonią, odchylając głowę do tyłu. Łzy dosłownie zatopiły moje policzki, kiedy wierciłam się pod dłonią chłopaka. Jeszcze większy przeszywający ból płynął razem z jego dotykiem.

-Justin!- Krzyknęłam rozpaczliwie, kiedy delikatnie położył dłoń na obolałych, posiniaczących miejscach, patrząc wprost w moje załzawione oczy.

-Shhh... Jeszcze chwila skarbie.- Pogłaskał mój policzek kiedy pokręciłam rozpaczliwie głową.

-Ja już nie chcę.- Wychlipałam, kiedy szloch opuścił moje gardło. Justin pogłaskał lekko mocno posiniaczone żebra, kiedy starał się mnie uspokoić. Oddychałam nie równo, szybko, kiedy moja klatka piersiowa poruszała się w nienaturalnym tępie.

-Są naprawdę mocno poobijane, ale nie połamane.- Szepnął cicho, kiedy nie spodziewanie zjechał dłonią na niższe kości, dociskając lekko palce. Kolejna koszmarna fala bólu przeszła przez nie, kiedy spojrzałam na niego w szoku, jak najszybciej chcąc strącić jego dłonie. Drugą ręką, powstrzymał mnie, kiedy ponownie zawyłam z bólu.

-Justin przestań już!- Krzyknęłam, kiedy ściągnął ręce z moich żeber. Ściągnęłam bluzkę w dół, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami, kiedy usiadłam, podkulając kolana. Wytarłam oczy, ponownie patrząc na niego.

-Przepraszam Aby. Musiałem to sprawdzić, bo jeśli byłyby połamane, mogłyby wbić Ci się w płuca.-Spojrzał na mnie poważnie, kiedy poprawił się na siedzeniu. Pokiwałam głową, marszcząc brwi.

-Jesteś lekarzem?- Spytałam pociągając nosem. Chłopak zachichotał, kręcąc przecząco głową.

-Nie, ale kiedyś miałem połamane żebra, więc trochę się na nich znam.-Oblizał usta z uśmiechem, kiedy spojrzałam na niego nie dowierzając.

-Sam sprawdzałeś sobie żebra?!- Krzyknęłam kiedy patrzyłam na niego jak na idiotę. Jej, nie dość, że kurewsko przystojny, to jeszcze taki odporny...

-Długa historia, a jak wiesz, ja już kończę, więc nie zdążę Ci opowiedzieć.- Wstał, kiedy spojrzałam na niego.- Mimo, że twoje nie są połamane, i tak sądzę, że powinnaś iść z nimi do lekarza.- Mruknął zachrypniętym głosem, kiedy westchnęłam.

-Nie. Skoro nie są połamane, dam radę.- Wymusiłam uśmiech, kiedy odetchnęłam głęboko.- Dziękuje. Mimo wszystko.- Spojrzałam na niego porozumiewawczo, kiedy uśmiechnął się słodko.

-Swoją drogą, jesteś bardzo delikatna.- Zachichotał.- Trzymaj się, i w razie czego dzwoń.- Mruknął, kiedy ruszył do drzwi. Nie mogłam się powstrzymać, kiedy gryzłam wargę bijąc się z własnymi myślami.

-Justin!- Krzyknęłam, na co chłopak odwrócił się, posyłając mi pytające spojrzenie. Spuściłam wzrok, kiedy czułam, jak moje policzki robią się czerwone.

-Będziesz jutro?- Spytałam z nadzieją, nerwowo oblizując usta, kiedy starałam się zakryć moja twarz. Justin uśmiechnął się łobuzersko, kiedy spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

-Kurewsko uroczo się rumienisz.- Mrugnął wychodząc, kiedy zostawił mnie oniemiałą. Uśmiechnęłam się sama do siebie,  patrząc na drzwi jeszcze z dobre pięć minut po jego wyjściu. Skrzywiłam lekko twarz, kiedy spojrzałam na telefon, który zawibrował oznaczając, że dostałam SMS-A

OD: Naj seksowniejszy chłopak na ziemi ;)

Odpowiadająca na pytanie, Tak. będę jutro ;)

Dopiero teraz spostrzegłam. jak zapisał się w moim telefanie, po czym prychnęłam. Uśmiechnęłam się.



Justin's POV.
Ruszyłem ku gabinetowi Jamesa, by powiedzieć mu, że na dziś już kończę. Dotarłem do głównego holu, myśląc o Aby. Mimo, że znałem ją od paru dni, zrobiło mi się jej dziś naprawdę szkoda. Mimo wszystko, martwiłem się o nią. Podeszła do mnie jakaś 15-16 letnia dziewczyna, uśmiechająca się zalotnie, na co przewróciłem oczami

 -Hej, jesteś nowy? Wyglądasz bardzo dojrzale.- Zachichotała, starając się brzmieć seksownie, co nawet jej wychodziło...

-Nie kochanie, jestem wolontariuszem.- Mrugnąłem do niej, na co ponownie zachichotała jak typowa nastolatka.

-Tak? A po co?- Drążyła temat, kiedy ja usiłowałem wydostać się z tej popieprzonej sytuacji. Jeśli nastolatki w tym wieku zachowują się tak, nie chcę wiedzieć, co będzie za następnych parę pokoleń... Ale muszę przyznać, że była niezła.

-Kicia nie interesuj się tak. Po prostu pomagam, zabronione?- Włożyłem ręce do kieszeni. Położyła swoją dłoń na moim ramieniu, uśmiechając się dość nie zgrabnie. Zachichotałem pod nosem. Nowicjuszka.  W tym momęcie wiedziałem, do czego zmierza, co było właściwie pewne, odkąd tylko odezwała się do mnie. Skrzywiłem się lekko, gdyż mam dziewczynę.

-Wybacz kochanie, nic z tego.- Strąciłem jej dłoń, chcąc w końcu uwolnić się od tej szczeniary. Ruszyłem przed siebie, trącając ją lekko ramieniem, co akurat zrobiłem przypadkowo.

-Hej! Zaczekaj!- Krzyknęła za mną, na co odruchowo odwróciłem się. Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią wyczekująco.- Jakby co, mieszkam pod 37.- Tym razem ona mrugnęła do mnie. Mała dziwka. Zaraz, zaraz 37? Te majtki pewnie były jej... Ruszyła schodami na górę, kręcąc biodrami. Byłbym idiotą, gdybym nie skorzystał z okazji, i nie popatrzył. No co? Jestem tylko facetem. Przypomniałem sobie, o pytaniu Aby, na które nie odpowiedziałem, więc postanowiłem wysłać jej SMS-A. Polubiłem ją. Była taka spokojna... inna.

DO: Aby.
Odpowiadając na pytanie, tak. Będę jutro ;)

Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc jaka będzie jej reakcja....



Wszedłem do swojego domu a właściwie willi, nie zastając nikogo. Czego się spodziewałem? Że Layla będzie czekać na mnie z obiadkiem? Pokręciłem głową przewracając oczami. Westchnąłem, wyciągając mojego I phone'a z kieszeni moich czarnych spodni. Wybrałem numer do do mojego najlepszego kumpla, a zarazem wspólnika w firmie... Ryana. Po paru sygnałach, odebrał

-Siema stary wpadniesz?- Ruszyłem w stronę kuchni, włączając po drodze telewizor.

-Jasne, stało się coś- Spytał zdyszany, na co zaśmiałem się, gdyż były dwie opcje tego. Albo był na siłowni, albo z jakąś laską.

 -Nie, ale dziś mecz kurwa! Jak w ogóle mogłeś zapomnieć?!- Warknołem z wyrzutem, kiedy otworzyłem lodówkę, biorąc z niej puszkę Coca- coli.

-Weź się tak nie spinaj, bo Ci gacie pierdolną.- Zaśmiał się, na co parsknąłem zamykając lodówkę.- Wstąpię po drodze po piwo.

-Po pierwsze, mogą pierdolnąć, ale na pewno nie od spiny, tylko od czegoś innego, a po drugie, czytasz mi w myślach.- Zaśmiałem się do telefonu, kiedy to samo usłyszałem po drogiej stronie w wykonaniu Ryana.

-Ta, będę za niedługo.- Rozłączył się, kiedy usiadłem na na białej kanapie, włączając kanał, na którym za czterdzieści minut, ma się odbyć jeden z najważniejszych meczy w tym sezonie.
Westchnąłem, słuchając informacji dotyczących dzisiejszego meczu, i jak wielkie emocje nas czekają, co w sumie zawsze mnie wkurwiało. W między czasie, postanowiłem zadzwonić do Aby. Chciałem się upewnić, że jest z nią w miarę ok... Ponownie chwyciłem mój telefon, który leżał obok mnie, kiedy szukałem odpowiedniego numeru. Dosłownie po jednym sygnale odebrała. Zaśmiałem się.

-Halo?- Usłyszałem jej piękny głosik, na co uśmiechnąłem się lekko. Był strasznie nie pewny, jakby... bolący?

-Hej Aby, wszystko ok?- Spytałem marszcząc brwi, kiedy oblizałem usta. Przejechałem dłonią po twarzy, upijając łyk z otwartej puszki.

-T...tak.- Jęknęła cicho, co oznaczało, że wciąż ją boli. Dziwiłem się, czemu nie chce iść do lekarza. W ogóle dlaczego ktoś ją tknął?

-Bardzo Cię boli kochanie?- Spytałem zatroskanym głosem, kiedy w ogóle tak naprawdę wciąż nie wiedziałem, jak mogę jej pomóc...

-Nie przejmuj się. Przejdzie.- Mruknęła, kiedy przęknęła ślinę chcąc brzmieć znajomo, ale ja doskonale słyszałem, jak wręcz dławi się łzami...

-Aby, jakby było naprawdę źle, dzwoń kiedy chcesz.- Powiedziałem powoli, by upewnić się, że dobrze słyszy.

-O...Ok, dziękuje Justin.- Mruknęła wdzięcznym głosem, kiedy rozłączyła się. Westchnąłem, odkładając telefon, kiedy w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Wiedziałem, że to Ryan.

-Właź!- Krzyknąłem, kiedy nawet nie myślałem o tym, by mu otworzyć. Usłyszałem otwierające się drzwi, oraz kroki, pomieszane z dźwiękiem obijającego się szkła, na co uśmiechnąłem się pod nosem.

-Tak ciężko ruszyć dupę, Bieber?- Warknął, kiedy podszedł do mnie starając reklamówkę z czterema piwami, kiedy posłałem mu kpiący uśmieszek, i parsknąłem.

-Tak, ciężko.- Odparłem obojętnie, kiedy sięgnąłem po jedno z piw, otwierając je. Położyłem nogi na stolik, opierając się o kanapę, kiedy Ryan usiadł obok, biorąc piwo. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk, otwieranej puszki, kiedy spojrzał na mnie.

-Opowiadaj.- Westchnął, kiedy spojrzał w telewizor, wzdychając. Spojrzałem na niego pytająco, marszcząc brwi.

-Co mam opowiadać?- Parsknąłem, pijąc kolejny łyk, kiedy również zawiesiłem wzrok w telewizji, gdzie powoli zaczynał się mecz.

-No, jak tam w tym całym domu dziecka? W ogóle uważam, że to strata czasu.- Mruknął obojętnie, dalej skupiając wzrok na ekranie. Przewróciłem oczami, zaciskając usta w linkę.


-A co chcesz wiedzieć?- Przechyliłem głowę w jego kierunku, kiedy po chwili znów na telewizor. Bardzo duży, plazmowy telewizor...

-Co robiłeś.-Westchnął.- W ogóle po jakiego chuja tam polazłeś?

-Ryan kurwa, mówiłem Ci, że nie wiem! Po prostu chcę pomóc, takie trudne do zrozumienia?!- Warknąłem, kiedy uniósł ręce w geście obronnym.

-Dobra, nie wściekaj się.- Parsknął, kiedy posłałem mu mordercze spojrzenie. Ponownie upiłem łyk, patrząc na Ryana.

-Zmieniałem pościel, poznałem taką jedną Abygail, a na koniec jakaś szesnastolatka chciała zaciągnąć mnie do łóżka. Nic ciekawego.- Parsknąłem z sarkazmem, kiedy ponownie przewróciłem oczami, kręcąc z rozbawieniem głową.

-I nie mów, że nie skorzystałeś?!- Spojrzał na mnie jak na debila, który ma pięć głów, kiedy parsknął, z powrotem przenosząc wzrok na rozgrywający się mecz piłki nożnej.- No kurwa strzelaj!- Warknął wymachując rękoma do ekranu, na co zaśmiałem się.

-Nie, nie skorzystałem, gdyż ma tylko szesnaście lat, i mam dziewczynę.- Odparłem.

-Dziewczynę sukę, która pieprzy się za twoimi plecami.- Popatrzył na mnie pogardliwie, kiedy syknął, gdy bramkarz naszej Drużyny przepuścił piłkę. Spojrzałem na niego groźnie, kiedy przygryzłem wargę.

-Ja pierdole, zamknij się Ryan!

-Nie rozumiem tylko, czemu tak bardzo jej ufasz!- Zakończyliśmy rozmowę, kiedy nie odezwałem się już. Ja jednak nie mogłem skupić się na meczu, kiedy słowa Ryana, wciąż krążyły w moich myślach. " Która pieprzy się za moimi plecami..." Wiedziałem, że lubi wydawać moją kasę, byłem w stanie się do tego przyzwyczaić. Ale nie dopuszczałem do siebie myśli o zdradzie, co jest najgorszą rzeczą w związku. Layla, nie zdradziłaby mnie...


_____________________________________________________________________

Cześć pyszczki, postanowiłam zrobić wam niespodziankę, i znalazłam chwilę czasu (dwa dni :D) na przepisanie rozdziału. Właśnie piszę już 20, więc trochę napięty grafik mam ;p A co do 4 rozdziału, myślę, że  tak pojawi się 16-17 sierpnia, więc tu się nic nie zmieni :) JEŚLI DOCENIASZ CUDZĄ PRACĘ, PROSZĘ SKOMENTUJ, GDYŻ NIE WIEM, CZY PODOBA WAM SIĘ. A naprawdę wasza opinia jest dla mnie ważna :) Do następnegooo!


8 komentarzy:

  1. Co ja moge powiedzieć ? Po prostu K O C H A M T O ! ! !
    Nic ująć nic dodać :)
    Do następnego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski, nie mogę się doczekać następnego, biedna abi :c
    Mam nadzieje ze Justin szybko zerwie z ta dziewczyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech Justin zostawi tą Laylę, wariatka zdradza go na 100. Szkoda mi Aby w tym rozdziale :(

    OdpowiedzUsuń