sobota, 4 października 2014

Rozdział 9

"-Kochanie spokojnie, nie tak szybko..."

CZYTASZ?= KOMENTUJESZ!+ Notka pod rozdziałem.

Zapomnieć choć na chwilę o rzeczywistości
Zatracić się w tej błogości zwanej nocą w ciemności ~ Wiersz mojego autorstwa





Justin's POV.
Sam nie bardzo mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziałem. Kurwa Betty świeci przede mną cyckami a ja mam to gdzieś!? W sumie, nigdy nie czułem pociągu seksualnego do tej kobiety, w przeciwieństwie jednak do tego, co ona czuła. Nie raz dała mi do zrozumienia, że chce mnie w swoim łóżku,-Co tak na prawdę nie wzbudza mojego większego zdziwienia- ale nie interesowała mnie. Myślę, że tylko z obawy o swoją posadę, nie powiedziała tego nigdy w prost. Może dlatego, że ja nie odwzajemniłem jej uśmieszków, nie była pewna. I słusznie. To nie tak, że nie podoba mi się. Jest na prawdę piękną kobietą, ale czy musi mi stawać na widok każdej?

Kiedy odkładając dokumenty, patrzyła na mnie z zamaskowaną sztucznym uśmiechem, złością przelotnie spojrzałem na nią i ja. Oblizałem usta, kiedy wyprostowała się, tym samym zabierając mi widok na jej dekolt. Odwróciła się, kręcąc biodrami wyszła. Spojrzałem na Aby wciąż siedzącą przede mną. Przygryzała wargę, mając spuszczony wzrok.

-To, na czym skończyliśmy? Teraz ja pytam?- Zmarszczyła nie pewnie brwi, kiedy skinąłem głową.

-Tak, Ab. Pytaj o co kolwiek chcesz.- Zapewniłem, ponownie zaczynając kręcić się na fotelu w prawo, i lewo. Nie spuszczałem z niej wzroku, do póki nie namyśliła się.

-Jak długo byłeś z Laylą?- Mruknęła dość nie pewnie, obserwując moją reakcję, zapewne nie chcąc mi o niej zbyt przypominać. Wpatrywałem się chwilę, gryząc policzek od wewnątrz.

-Poznaliśmy się na spacerze, rok, może półtora temu.-Odparłem.- Wiem, brzmi jak z jakiegoś taniego filmu.- Skrzywiłem się lekko na wspomnienia.

*WSPOMNIENIE*
 Idąc jedną z wąskich uliczek, kopnąłem mocno kamień pod moi butem, warcząc pod nosem. Byłem wręcz załamany, nie radząc sobie z tym wszystkim, mimo, że jestem już w tym rok. Nie radzę sobie z tym. Kilku krotnie przechodziła mi przez głowę myśl, nad sprzedażą firmy, jednak wiem, że to wszystko było mojego ojca, więc nie jestem w stanie tego zrobić. Jeszcze przed śmiercią, zapisał mi ją w spadku, ufając mi. Zamierzałem godnie zarządzać jego firmą. Moją, firmą, twardą ręką, tak jak robił to on. Ale cholera, w wieku dwudziestudwuch lat, nie potrafię wziąć się za to porządnie. 

Podniosłem wzrok, czując jak uderzyłem w kogoś, co od razu obudziło mnie z zamyśleń. 

-Uważaj, jak kurwa chodzisz!- Wrzasnąłem, nie widząc jeszcze uderzonej przeze mnie postaci. Miałem ochotę wyładować na czymś swoją frustracje.

-Przepraszam, nie chciałam...- Mruknęła lekko oszołomiona, drobna kobieta, co od razu zmieniło moje nastawienie. 

-Nie, ja przepraszam.- Mruknąłem, podając jej rękę, ciągnąc w górę. 
*KONIEC WSPOMNIENIA*

Potrząsnąłem lekko głową, wracając do rzeczywistości. Spojrzałem na Abyagil.

-Miałem wtedy trochę problemów z firmą, i emmm, kilka rodzinnych...- Zacisnąłem szczękę, przypominając sobie jego. Człowiek, którego nie chcę pamiętać nigdy.-Ona zdawała się rozumieć mnie, więc szybko odnaleźliśmy wspólny język. Wymieniliśmy się numerami, i jakoś samo potoczyło się dalej. Byliśmy ze sobą koło siedmiu miesięcy. Właściwie, żałuję, że kiedy kolwiek ją poznałem.- Mruknąłem bez emocji, kiedy dziewczyna wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem. 

-Problemy rodzinne? Przecież mówiłeś, że dwa lata temu zginęli twoi rodzice. W takim razie masz pewnie rodzeństwo, lub dziadków?- Spytała, opierając się łokciami o biurko, kiedy zachichotałem

-Albo mi się wydaje Ab, albo teraz ja zadaję pytanie, hmmm?- Uniosłem jedną brew, sprawiając, że spuściła spojrzenie.

-Fakt.

-W takim razie le ty byłaś z tym, no jak mu...- Zmarszczyłem brwi, gestykulując rękoma, kiedy zrobiłem jakąś dziwaczną minę, bo Aby zaczęła się śmiać. Spojrzałem na nią srogo, więc od razu przestałą się śmiać, jednak nie przestałą być rozbawiona. Sam zaśmiałem się, biorąc pod uwagę, jak strachliwa jest.

 -W sumie, nigdy nie byliśmy razem tak do końca...- Wydęła policzek językiem, patrząc w podłogę.- Nigdy oficjalnie nie zapytał, czy chcę z nim być, to znaczy nie nazwaliśmy tego....- Mruknęła nie zręcznie, kiedy pokiwałem głową na znak, że rozumiem.

-Czyli nie miał odwago spytać Cię o związek, ale za to nie miał oporów przed namawianiem Cię do,..

-Tak, dokładnie.- Spojrzała na mnie, przerywając mi, zapewne nie chcąc usłyszeć tego. Nie chciała usłyszeć tego, co chciał jej zrobić, a ja nie miałem choćby prawa dziwić się temu. Nie oszukujmy się, nie miałaby najmniejszych szans. Jest zbyt mała, i słaba, by mogła obronić się przed gwałtem.

-W takim razie jest przykładem klasycznej, męskiej pizdy.-Odparłem prychając, słysząc westchnięcie dziewczyny. Między nami zapadła chwilowa cisza, kiedy dziewczyna, jakby zastanawiała się nad czymś.

-O mój Boże!- Aby wstała gwałtownie, więc spojrzałem na nią marszcząc brwi, również wstając.

-Coś nie tak?- Spytałem, kiedy zrobiła się blada, oddychając głęboko.-Co się dzieje Ab?!

-Jestem oficjalnie martwa.- Pokręciła głową, po chwili kładąc na niej dłoń.

-Nie rozumiem, czemu?!- Krzyknąłem, nie wiedząc kompletnie co na myśli miała, jednak szybko uświadomiła mnie, wskazując palcem na zegarek na ścianie.

-O kurwa.- Parsknąłem, zdobywając od dziewczyny pełne mordu spojrzenie. Uniosłem ręce w geście obronnym, chichocząc.

-Co Cię tak bawi, do cholery?! Boże, Justin co teraz?!- Spanikowana, nie spokojnie rozglądała się na boki. Włożyłem ręce do kieszeni, szukając kluczy od mojego gabinetu.

-Spokojnie, odwiozę Cię.- Grzebałem w kieszeniach, powoli tracąc cierpliwość. Kurwa, przysięgam, że pomieściłbym w nich połowę Ameryki północnej, i zapewne jednego kangura z Australii!

-Kurwa są!- Krzyknąłem uradowany, szybko chwytając dziewczynę za przedramię, ciągnąc w stronę drzwi. Bez najmniejszego protestu dała się porwać moim ruchom, a chwilę, później zamykałem zamek. Szarpnąłem klamką, upewniając się, że wszystko dokładnie zamknąłem, po czym biegiem ruszyliśmy w stronę wind. Spojrzałem na spanikowaną Abygail, która z nadzieją, że winda przyjedzie szybciej, naciskała guzik paręnaście razy. Desperacja na jej twarzy była wręcz ogromna, i jak dla mnie zabawna. Ponownie spojrzała na mnie karcąco, warcząc, i ciągnąc za włosy.

-Dlaczego to cholerstwo tak się wlecze?!- Przewróciła oczami, kiedy zacisnąłem usta w cienką linkę, bezwstydnie śmiejąc się z niej. Wyglądała jak te wszystkie aktorki na filmach, którym zostało pięć minut życia, ponieważ w budynku jest bomba, lub pożar, lub... kangur terroryzujący wszystkich z Australii. Parsknąłem głośniej śmiechem, kręcą głową.

-Dawaj, pojedziemy moją windą.- Nie czekając na dziewczynę, która i tak zaraz była obok mnie, ruszyłem ponownie w stronę mojego gabinetu, gdzie kawałek dalej znajduje się moja winda. Tak, mam prywatną windę. Nie, żebym uwarzył się z lepszego, ale jak widać w takich momentach, przydaje się. Nacisnąłem guzik, i bez choćby chwili czekania, drzwi rozsunęły się, ukazując srebrne, lustrzane pomieszczenie. Posłałem Ab wymowny uśmiech, na co ta przewracając oczami, wręcz wepchnęła mnie do niej.

-Kochanie, spokojnie nie tak szybko.- Parsknąłem, kiedy i ona sama zaśmiała się, naciskając odpowiedni przycisk, tak aby winda przewiozą nas do lobby.

-Jesteś głupi.- Podsumowała, niecierpliwie tupiąc nogą.

-Ja?-Parsknąłem, patrząc na nią.

Miałem wrażenie, że winda jest dziś wyjątkowo powolna. Twarz Aby, pokryła się bordowym rumieńcem, kiedy uderzyła mnie w ramie.

-Ałaaa!- Krzyknąłem żartobliwie, jak mała dziewczynka, zdobywając od Ab spojrzenie, niczym na niepełnosprawnego psychicznie, na co wybuchnąłem śmiechem.

-Jesteś jakiś nie normalny, czy co?- Podsumowała pytaniem retorycznym, lecz nie zdążyłem jej cokolwiek odpowiedzieć, kiedy winda zatrzymała się, a drzwi rozsunęły. Gorączkowo wyszliśmy z windy, od razu kierując się do obrotowych drzwi, chcąc być na zewnątrz.. Kilku pracowników, spojrzało na nas dziwnie, ale byli i tak zbyt strachliwi w stosunku do mnie, więc byłem niema pewien, że nie będą nic komentować. Popychając lekko drzwi, wyszliśmy na dróżkę, biegnąc w stronę parkingu. Spojrzałem na Abygail, która ledwo dysząc wyraźnie nie mogła już biec. Parsknąłem śmiechem, będąc ledwo zdyszany.

-Co Cię tak bawi?!- Krzyknęła, co kosztowało ją jeszcze więcej wysiłku. Było już cholernie ciemno, więc sztuką było znaleźć samochód od razu. Zatrzymaliśmy się na chwile, rozglądając po parkingu zapełnionym samochodami, a ja starałem się przypomnieć sobie miejsce, gdzie jest mój.

-Ab, śmieję się, bo biegniesz nie w tę stronę.- Spojrzałem na nią, również oddychając płytko, kiedy przypomniałem sobie, że zaparkowałem na drugim końcu.- Choć.- Skinąłem głową w jej stronę, biegnąc na miejsce, gdzie był samochód. Gdy tylko zauważyłem mojego Range Rover, przestałem biec, jednak dziewczyna robiła to dalej. Westchnąłem, ruszając za nią już nie biegiem, a truchtem. Bez czekania, aż otworze jej drzwi, wsiadła na miejsce pasażera, a po chwili ja, na miejsce kierowcy.

-Justin, błagam, pośpiesz się.- Wydyszała, kiedy wyjechałem na autostradę, wyprzedzając parę samochodów.

-Nie mogę za bardzo dociskać gazu, jest noc, a jak widzisz, droga nie jest pusta.- Mruknąłem, oblizując usta, kiedy umiejętnie omijałem na drodze wszystkich, którzy wlekli się. Dziewczyna westchnęła, przymykając oczy, kiedy oparła głowę o szybę.

Jechaliśmy w ciszy, jednak nasze głośne oddechy po biegu, nieco zagłuszały ją. Spojrzałem na Aby ukradkiem, widząc, że naprawdę bała się. W sumie, nic dziwnego, James jest dość szorstki, jeśli chodzi o bezpieczeństwo podopiecznych, i po jakimś czasie, jest niecierpliwy, jeśli brakuje kogoś. Mijając wielki, Nowojorski park, wiedziałem, że już nie daleko, do ulicy domu Abygail, więc lekko przyśpieszyłem. Po paru minutach, zaparkowałem przed domem dziecka, odpinając pas bezpieczeństwa, tak samo, jak Abygail. Chwyciłem za klamkę, już zamierzając wysiadać, kiedy opadła na oparcie fotela. Odwróciłem się w jej stronę, marszcząc brwi, kiedy przełknęła głośno ślinę.

-Coś nie tak?- Spytałem, patrząc na nią.

-Jak mam tam wejść? James, albo Alec nie zabije.- Mruknęła, chowając twarz w dłonie.

-Im dłużej będziemy tu siedzieć, i czekać, tym większe szanse, że tak właśnie się stanie.- Posłałem jej porozumiewawcze spojrzenie, kiedy niepewnie skinęła głową, wysiadając. Zrobiłem to samo, lekko trzaskając drzwiami. Ruszyliśmy wzdłuż ścieżki prowadzącej do drzwi, po czym weszliśmy do domu. Staraliśmy się za wszelką cenę nie wydawać żadnych dźwięków, co nawet nieźle nam wychodziło, dopóki Ab nie kiwnęła głową w moją stronę, ruszając na schody, które skrzypiały niemiłosiernie. Warknąłem pod nosem, kiedy dziewczyna zacisnęła usta, próbując nie zaśmiać się, kiedy z każdym naszym krokiem schody skrzypiały coraz bardziej. W sumie, było to dość zabawne, bo jeszcze przed chwilą była cała wystraszona. Weszliśmy na drugie piętro, od razu idąc do pokoju Aby. Weszliśmy do środka, zamykając drzwi, kiedy odetchnęła głęboko, odchylając głowę do tyłu.

-Jezu, jakim cudem nikt nas nie zauważył?- Spojrzała na mnie kręcąc rozbawiona głową, kiedy  usiadłem na łóżku dziewczyny.

-Nie wiem. W sumie, miałem nadzieję, że spotkamy Jamesa, i da Ci zakaz wychodzenia poza teren domu, do dorosłości.- Zachichotałem, kładąc się na plecach z rękoma założonymi na tył głowy, kiedy moje stopy wciąż dotykały podłogi. Dziewczyna spojrzała na mnie wrogo zwężając oczy.

-Bardzo zabawne.- Posłała mi fałszywy uśmiech, wytykając język. Podeszła do łóżka, siadając obok mnie, odwróciła się w moją stronę, wdrapując się na łóżko i siadając na poduszkach po Turecku.

-Mimo wszystko, dobrze bawiłam się w twoim biurze.- Westchnęła, kiedy posłałem jej żartobliwy, łobuzerski uśmiech.

-Podobało Ci się?

Zacisnąłem oczy z uśmiechem, odrzucając ręce za siebie, i głośno przeciągając. Czułem, jak najmniejsza kostka w moim ciele wskakuje na swoje miejsce...

-W sumie, tak.- Wzruszyła ramionami. Między nami zapanowała cisza, kiedy przymknąłem oczy, czując jak powoli przejmuje mnie zmęczenie.

-Justiiin...- Z mojej "drzemki" wyrwał mnie delikatny głos Aby, sprawiając, że otworzyłem oczy.

-Hmmm?- Mruknąłem chrypliwie, obserwując dziewczynę, które spuściła spojrzenie.

-Nie kłóćmy się więcej, dobrze?- Mruknęła nie śmiało, bawiąc się swoimi palcami.

Zmarszczyłem lekko brwi, nie odzywając się, a wciąż wpatrując w dziewczynę, która nie patrzyła na mnie. Przygryzłem wargę, patrząc na nią tak długo, aż ona spojrzała na mnie.

-Dobrze?- Powtórzyła. Sprawiając, że tym razem kiwnąłem głową.

-Dobrze.- Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.

-I obiecujesz, że nie wyjdziesz, i nie wrócisz za miesiąc?- Spojrzała na mnie porozumiewawczo, kiedy znów nic nie odpowiedziałem. Dziewczyna westchnęła, przygryzając wargę.

-No chyba, że potrzebujesz więcej czasu, żeby przemyśleć sprawę z Laylą. Nie każę Ci ze mną spędzać czas.- Przełknęła ślinę, poruszając się na miejscu.

-Nie, nie. Po prostu zamyśliłem się.- Odparłem.- Czyli chcesz spędzać ze mną czas, hmmm?- Uniosłem jedną brew, układając ręce na karku. Jej policzki lekko zaczerwieniły się, a na usta wdarł lekko zauważalny uśmiech.

-Jeżeli nie przeszkadza Ci to, i ty chcesz spotykać się ze mną.- Wzruszyła jednym ramieniem, bawiąc się rąbkiem poduszki. Tak cholernie bardzo starała się ukryć to, że na nią działam, jednak była zbyt przewidywana, co nieco martwiło mnie, gdyż kiedyś może tego żałować. Jednak teraz to było nawet słodkie.

- W sumie, nie mam nic przeciwko.- Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła, znów bawiąc się czymś.- I tak nie mam nic lepszego do roboty.- Dodałem, wzruszając niedbale ramionami, kiedy również odwróciłem wzrok. Czułem, jak spojrzała na mnie wrogo.

-Pff, a może ja mam?- Spytała, kiedy starałem się pozostać poważnym, patrząc na nią ukradkiem.

-Tak? Ciekawe co.- Mrugnąłem do niej, na co przewróciła żartobliwie oczami.

- Jest dużo ciekawszych rzeczy do roboty, niż spotykanie się z tobą.- Warknęła, sprawiając, że zachichotałem.

-A więc uważasz to za randki?- Droczyłem się z nią, oblizując usta. Spojrzała na mnie zawstydzona, wyraźnie walcząc z uśmiechem. Poważnie, można czytać z niej, jak z otwartej księgi.

-Mógł byś przestać się ze mną droczyć? Myślisz, że nie wiem, że myślisz, że łatwo mnie zawstydzić?- Mruknęła z wyrzutem, kiedy uniosłem brwi zdziwiony. Jednak nie jest taka głupiutka, za jaką ją miałem.

-A jest?- Mimo wszystko, brnąłem dalej. W sumie, lubiłem, kiedy była zawstydzona, przeze mnie.

-Nie.- Mruknęła, kiedy zaśmiałem się głośno.

-To, co mówisz Ab, nie ma sensu, wiesz? Najpierw przyznajesz się do tego, że jest łatwo sprawić, żebyś wstydziła się, a teraz zaprzeczasz.- Podsumowałem, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Być może, ale serio myślałeś, że przyznam się do tego?- Posłała mi uśmiech, kiedy oparłem łokcie o kolana, odwracając głowę w jej stronę. Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Do tego, że łatwo Cię zawstydzić, czy do tego, że uważasz nasze "spotkania" za randki?- Zachichotałem, tak samo jak dziewczyna, która pokręciła rozbawiona głową, podciągając kolana do brody.

-Nie uważam ich, za randki, Justin. Widzisz, tak się składa, że to ja nie mam nic lepszego do roboty tutaj.- Posłała mi zwycięski uśmiech, kiedy oblizałem usta, chichocząc.

-Tak? Znów to robisz. Znów mówisz zupełnie coś innego, niż wcześniej. Wcześniej mówiłaś, że masz leprze rzeczy do roboty.- Spojrzałem na nią, kiedy przewróciła żartobliwie oczami.

-A może to był sarkazm?

-A może gubisz się we własnych kłamstwach?- Mruknąłem, kiedy nawet nie dokończyła zdania, gdyż moje słowo weszło na jej. Nabrała powietrza, kiedy wiedziałem, że wygrałem.

-Możemy zakończyć ten dialog?- Sapnęła, tylko utwierdzając mnie w moim przekonaniu, o wygranej słownego "pojedynku". Westchnąłem, opierając się o drewniane zakończenie łóżka.

-Jesteś słodka, kiedy mając szesnaście lat, próbujesz gadać, jak dorosła.- Mruknąłem

-Może wcale nie próbuję?- Uniosła brew, lekko uśmiechając się. Albo wydawało mi się, albo próbowała ze mną flirtować. Szczerze, byłem nieco zszokowany, bo nawet nieźle jej to szło. Wydawało mi się, że jest bardzo nie śmiała... Oblizałem usta, chichocząc.

-Daj spokój Ab, i tak wygrałem. Później pewnie powiedziałabyś, że jednak próbujesz.- Zaśmiałem się, sprawiając, że spuściła spojrzenie.

-Raczej nie przyznałabym się do tego, że próbuję być dorosła. Tak, jak mówiłam. Jestem.- Wzruszyła ramionami, kiedy zaśmiałem się, czując już łzy w oczach. Mimo wszystko, była przezabawna.

-Ej, z czego się śmiejesz?!- Zachichotała, kiedy pokręciłem głową.

-Z Ciebie.- Nawet nie próbowałem udawać, że to nie przez nią.

-Wredny jesteś.- Podsumowała, lekko poprawiając się na miejscu. Podciągnęła się jedną ręką, tą nie zabandażowaną, kiedy oblizałem usta.

 -Kiedy Ci to ściągają?- Wskazałem na jej bandaż, kiedy i ona spojrzała w tym samym kierunku.

 -Jutro.- Odparła krótko, śpiącym głosem.

-Chcesz spać?- Szepnąłem. Pokiwała twierdząco głową, ziewając.

-Ok.w takim razie widzimy się jutro. Dobranoc, Ab.- Mruknąłem, posyłając dziewczynie uśmiech, kiedy wstawałem na równe nogi.

-Poczekaj.- Spojrzała na mnie, sprawiając, że odwróciłem się w jej stronę, patrząc wyczekującym wzrokiem.

-Tak?

-Chciałam się zapytać, czy nie chciałbyś zostać ze mną, to znaczy...- Rozglądała się niepewnie po pokoju. Posłałem jej łobuzerski uśmiech, oblizując usta.

-Naprawdę chcesz? Jej, nigdy nie sądziłem, że zapytasz o coś takiego.- Pokręciłem głową, śmiejąc się. Westchnęła jeszcze bardziej speszona, patrząc na mnie ukradkiem.

-To znaczy, chodzi o to, ze nie lubię być sama, zwłaszcza w nocy.- Mruknęła, jakby strachliwym głosem, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Koniec żartowania.

-Skarbie, znów masz jakiś problem?- Usiadłem z powrotem na łóżku, tym razem koło dziewczyny, która pokręciła przecząco głową.

-Nie, jest stary problem. Boję się po prostu być sama. Boję się Cupera.- Mruknęła cicho, patrząc na swoje stopy. Zacisnąłem pięść, czując napływającą złość. Strasznie wkurwiło mnie to, że boi się spać przez niego. Mimo, iż wiedziałem, że nie powinienem spać u niej, nie potrafiłem jej teraz odmówić.

-Zostanę z Tobą.- Położyłem rękę na jej ramieniu masując je lekko, kiedy przeniosła wzrok na nią. Posłała mi delikatny uśmiech.

Znaczy, jeśli to nie jest dla Ciebie problem. Jeśli nie masz nic przeciwko. Nie chcę, żebyś pomyślał o mnie coś złego...- Spuściła spojrzenie, gestykulując ręką każde słowo wypływające z jej ust, kiedy zachichotałem.

-Spokojnie, nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. W sumie, nie przeszkadza mi spanie z seksowną szesnastolatką.- Poruszyłem wymownie brwiami, kiedy wyprostowała nogi, przewracając oczami.

-Tylko łapy przy sobie.- Posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, co wyglądało komicznie, kiedy zwęziła oczy. Starała się brzmieć groźnie, ale średnio jej wychodziło.

-Tak jest.- Przyłożyłem do czoła palec wskazujący i środkowy, salutując. Mój telefon zadzwonił, więc posyłając Abygail szybkie, przepraszające spojrzenie, wyjąłem telefon z marynarki, widząc na ekranie numer Ryana. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czego chce tak późno. Czyżby kolejny mecz na jutro? Odebrałem, naciskając zieloną słuchawkę i przystawiłem telefon do ucha.

-Siema Ry.- Zachichotałem.

-Justin?

-Tak, kto inny miałby odebrać mój telefon?- Przewróciłem oczami, mimo, że on nie mógł tego zobaczyć.

-Ostatnio odebrała jakaś laska, kiedy jeszcze spałeś, więc wolę się upewnić.- Zachichotał, kiedy parsknąłem, patrząc ukradkiem na Abygail. Cholera, mam wrażenie, że wszystko słyszy.

-Dzwonisz po to, by upewnić się, że odbiorę ja?- Mruknąłem.

-Nie. Widzisz, sprawa jest o wiele poważniejsza.- Jego głos stał się bardziej srogi, sprawiając, że oblizałem usta, zastanawiając się o co chodzi.

-O co chodzi?

-Rozmawiałem z Zackiem, Justin.- Nabrałem więcej powietrza, wiedząc, że nie będę mógł dłużej rozmawiać w obecności Aby. Odsunąłem lekko słuchawkę od ucha, wstając. Szepnąłem ciche "Zaraz wracam" i pośpiesznie wyszedłem, zostawiając zdziwioną dziewczynę w pokoju.

-Po cholerę?! Myślałem, że wszystko jest już jasne, myślałem, że ty też skończyłeś z tym gównem, Ryan!- Warknąłem, ciągnąc za końcówki włosów we frustracji. Jeżeli chodzi o Zacka, nie może to być nic dobrego. Cholera.

-Ja też myślałem, że skończyłeś z tym, ale moje zdanie zmieniło się, od kiedy wynająłeś od niego ochroniarza, kurwa.- Również warknął, kiedy przypomniała mi się sprawa Aby.

-Cholera, on nie był dla mnie! To była inna sprawa!- Chodziłem po korytarzu w tę i z powrotem.

-Nie ważne, Justin. W każdym razie, chciałem Ci tylko powiedzieć, że musimy pogadać.

-O czym? Kurwa, Ryan, coś nie tak? - Oparłem się o ścianę, oblizując usta.

-To nie jest rozmowa, na telefon. Pogadamy, jak będziesz w firmie. Będziesz jutro?

-Właściwie, zamierzałem wziąć jutro wolne.- Mruknąłem, wpatrując się w podłogę. Westchnąłem, przygryzając wargę. Rozejrzałem się, upewniając, że nie ma nikogo.

-W takim razie pogadamy po jutrze.

-Jesteś pewien, że to może poczekać?- Musiałem się upewnić, czy nie będzie to ważniejsze, od moich jutrzejszych planów.

-Tak.

-Dobra. W sumie, czemu dzwonisz tak późno?

-Byłem zajęty.- Mruknął obojętnie, kiedy na moje usta, mimowolnie wdarł się uśmieszek.

-Wydawało mi się, że jesteś zajęty w ciągu nocy.- Zaśmiałem się, równo z Ryanem.

-Zaraz będę bardzo zajęty. Musiałem tylko zadzwonić do Ciebie, i powiedzieć Ci o tym, zanim zapomniałbym jutro.- Odparł, kiedy ponownie zaśmialiśmy się.

-Ta, nie koniecznie musiałem to wiedzieć, Ry. Trzymaj się stary.

-Ty też.- Rozłączył się, kiedy oderwałem telefon od ucha, odpychając plecy od ściany. Westchnąłem, chowając telefon, kiedy z powrotem wszedłem do pokoju Aby.

-Przepraszam, musiałem na chwilę wyjść.- Mruknąłem, posyłając siedzącej na łóżku dziewczynie uśmiech.



Abygail's POV.

 -Przepraszam.- Mruknął cicho, ledwo słyszalnie, zostawiając mnie samą, zdziwioną. Wzruszyłam jedynie ramionami, przecież nie musiał rozmawiać przy mnie. W sumie, i tak byłam zdziwiona, że nie wyszedł od razu, kiedy tylko zadzwonił jego telefon. Kolejną rzeczą, która mnie dziwiła, to głos tego kogoś po drugiej stronie, mówiący,że niedawno odebrała jakaś laska. Nie żebym podsłuchiwała, ale no błagam, siedział tuż koło mnie! W końcu, podobno tak bardzo tęsknił za swoją byłą dziewczyną, a jednak, szybko postanowił się zabawiać. Niestety, to tylko facet... Po usłyszeniu tych słów, lekko speszyłam się, i nie byłam już taka pewna, czy chcę, aby został ze mną na noc...

To po co robisz z siebie wielce bojaźliwą, dziewczynkę, która boi się spać sama, hmmm?

W sumie racja... Poprosiłam go o to, on nic nie wspominał o tym wcześniej, więc chyba nie ma się czego bać? Mimo wszystko, gdybym w jakiś sposób nie ufała mu, nigdy bym nie zaproponowała czegoś takiego. W sumie, gdybym nie ufała, nikomu bym nie zapropnowała. A już na pewno nie dorosłemu facetowi...

Przygryzłam wargę, wciąż siedząc na łóżku, i bijąc się z własnymi myślami. Gdybym teraz się rozmyśliła, i powiedziała mu, że jednak nie chcę, aby ze mną został, nie wyglądało by to najlepiej z mojej strony. Byłoby to dość niegrzeczne, prawda? Ale cholera, ja nawet nie chcę, żeby sobie szedł.

Spojrzałam w stronę drzwi, czekając na Justina. Cholernie korciło mnie, aby po prostu podsłuchać o czym gada, ale to było by okropne. Skarciłam się w myślach, za tak nie dorzeczne głosy w mojej głowie, od razu pozbywając się ich. Oprócz tego, że to byłoby głupie, mógł wejść w każdej chwili, a ja nie byłabym w stanie wytłumaczyć się z tego.


Pokręciłam głową, niespokojnie poprawiając się na łóżku, i spoglądając w stronę okna. Zawiesiłam swój wzrok na gwieździstym niebie, czując jak robię się coraz bardziej senna.

Po paru minutach drzwi otworzyły się, a lekkie obawy, muśnięcia strachu w mojej głowie, pojawiły się mimowolnie. Oczywiście, dostrzegając Justina od razu zniknęły.

-Przepraszam, musiałem na chwilę wyjść.- Odparł, zamykając za sobą drzwi, i posyłając uroczy uśmiech w moją stronę.

-Jasne, nie ma sprawy, coś poważnego?- Posłałam mu delikatny uśmiech, kiedy usiadł obok mnie.

-W sumie, nie. Znajomy.- Wzruszył ramionami, ziewając.

-Chce spać.- Mruknęłam, wstając, i wybierając z półki jakąś najwięcej zakrywającą pidżamę. Cholera, jedyna pełna, to w baranki... Leprze oczywiście są słodkie, różowe baranki, niż paradowanie z pół gołym tyłkiem przed Justinem.

Usłyszałam westchnięcie chłopaka, więc spojrzałam na niego spod rzęs, kiedy stał z drugiej strony łóżka. Zmarszczyłam brwi.

-Widzisz Ab, nie mam tu nic do spania, a przecież wiadome, że nie będę spał w garniturze. No nic, będę musiał spać w bokserkach.- Wzruszył ramionami, jakby nie stanowiło to dla niego problemu, kiedy przygryzłam lekko wargę.

Pytając go, czy zostanie ze mną, pomyślałam o wszystkim. O konsekwencjach, gdyby dowiedział się James, bądź inny opiekun, o tym, co byśmy wtedy powiedzieli, o wszystkim. Tylko nie o tym. Starałam się pozostać nie przejętą, więc również wzruszyłam ramionami, chwytając pidżamę, i zamykając półkę, wstałam. Cholera, zobaczę go nago!

Prawie nago, zdesperowana nastoletnia smarkulo. Nie podniecaj się przed wcześnie.

Suka. Nic więcej nie powiem, oprócz tego, że jak zwykle zgasiła mnie po mistrzowsku.

-Jasne. W sumie, to nie było planowane, skąd miałbyś mieć ubrania, na zmianę?- Uniosłam jedną brew, rozczesując włosy szczotką.

-A więc planowałaś coś na inny termin?- Spytał, śmiejąc się słodko, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Przewróciłam oczami, zastanawiając się, czy nie jest bardziej dziecinny ode mnie. W sumie, wydaje mi się, że każdy facet est dziecinny. Takie duże męskie dziecko. Ale co ja tam mogę wiedzieć....

-Znów to robisz.- Podsumowałam, posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie, kiedy ściągał marynarkę. Szybko odwróciłam spojrzenie, zerkając co chwilę w jego stronę. Nie, wcale nie chciałam zobaczyć jego klatki piersiowej, skąd ta myśl?... 

-Co takiego robię, hmm?

-Próbujesz onieśmielić mnie.- Odparłam dość pewnie, szykując wszystkie rzeczy, do przebrania się. Musiałam się upewnić, że mam wszystko, chociaż tym razem.

-Udaje mi się?- Mruknął, unosząc brew, kiedy powoli odwiązywał i tak luźno zawiązany krawat, oplatający jego szyję. To seksowne....

-Nie tym razem.- Mruknęłam cicho, kiedy rozpinał koszulę. To też seksowne...

Ogarnij się.

-Zamknę drzwi- Odparłam przelotnie, nie chcąc na niego patrzeć, gdyż wiedziałam, że specjalnie rozbiera się tak powoli. Przekręciłam zamek, oddychając głęboko, zaciskając usta w cienką linkę. Nie byłam pewna, czy mogę się odwrócić. Czułam, jak moje policzki zalewają się gorącem. Jeśli odwrócę się, on to zobaczy. Pokażę mu, że jednak udało mu się onieśmielić mnie kolejny raz, co jest wykluczone.

Stojąc pod drzwiami, jak czubek, nie załatwisz sprawy...

Cholera, co mi tam. Powoli odwracałam się. Już za chwilę!

Spojrzałam na Justina, leżącego pod kołdrą, patrzącego w telefon. Spojrzał na mnie rozbawiony.

-Myślałem, że już się nie odwrócisz.- Zachichotał, kiedy zmarszczyłam brwi, patrząc na niego jak na idiotę.

-Awww, skarbie, popatrzysz sobie innym razem. No chyba, że wolisz teraz. W sumie, wystarczy jedno słowo...

-Dobra, nie rozpędzaj się.- Wystawiłam mu język, mówiąc, że wrócę zaraz.. Weszłam do łazienki, upewniając się, że przekręciłam zamek. Nie żebym mu nie ufała... Rozebrałam się do naga, wchodząc pod prysznic, gdzie dokładnie umyłam ciało żelem waniliowym.

Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie o bandażu na ręku. Cholera. Warknęłam pod nosem, zakręcając kurek z wodą, i niechętnie postawiłam stopy na zimnych kafelkach. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem, zdejmując mokry bandaż. Z półki wyjęłam nowy, który dała mi Maria na wszelki wypadek... Delikatnie ścisnęłam nim siną rękę. Musiałam trzymać to do jutra. Wytarłam ciało i włosy, pozostawiając je wilgotne. Założyłam bieliznę, oraz pidżamę. Cholera, wyglądałam jak dziecko.

Dorosła się znalazła.

Miałam nadzieje, że Justin już zasnął, i nie zobaczy mnie w tych dziecięcych ciuszkach, które i tak są słodkie.

A co, wolisz,żeby gwałcił Cię wzrokiem, gdy masz na sobie zbyt krótką kieckę?!

W sumie nie. To było by okropne.

Uchyliłam delikatnie drzwi, wystawiając głowę. Justin nie spał. Wzdychając, zamknęłam drzwi i zgasiłam światło. Podeszłam nie pewnie do łóżka, zdobywając od Justina rozbawione spojrzenie, gdy odłożył telefon.

-Widzę, że nawet ubrałaś się seksownie.- Parsknął, śmiejąc się, kiedy podnosząc moją część kołdry zrobiłam to samo.

-Miałam nadzieję, że Ci się spodoba.- Pokręciłam głową, wciąż śmiejąc się, kiedy popchnęłam chłopaka lekko w ramię.

-Posuń się.- Mruknęłam, na co chłopak posunął się minimalnie... 

 -Swoją drogą, co wy dziewczyny robicie dwadzieścia minut w łazience? Jest już prawie druga w nocy.- Wielce oburzony Pan Justin kurwa Bieber aka Bóg seksu przemówił. Przewróciłam oczami, opadając na poduszki. 

-Nie twoja sprawa.- Mruknęłam, patrząc na chłopaka. Miałam świetny widok na jego tors, i chcąc nie chcą, obczajałam jego tatuaże. Najbardziej podobała mi się sowa na jego lewym ramieniu, która była ledwo widoczna przez resztę tatuaży, krzyż na środku piersi, znaki rzymskie na prawym obojczyku, oraz pionowy na boku jego szyi. To też seksowne... 

Chłopak westchnął,m i zaraz opadł obok mnie. Byłam odwrócona do niego tyłem, więc mogłam poczuć jego gorący oddech na moim ramieniu. Poczułam, jak oplata moją talię ręką, przybliżając się do mnie. Przygryzłam lekko wargę, nie ruszając się ani centymetr. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, gasząc lampkę nocną.

-Odwróć się do mnie.- Mruknął. Na mojej skurze pojawiła się gęsia skurka, ale zrobiłam to o co prosił, bardzo nie śmiało. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Czułam się bardzo bezpiecznie, nie myśląc o tym, że Cuper mógłby tu wejść.

-Dobranoc, księżniczko.

-Dobranoc....



                                                 ~~~~~~~**~~~~~~~~**~~~~~~


 Cześć wszystkim! Tak, tak wiem, należy mi się lanie :D Długo nie było rozdziału, ale na swoje wytłumaczenie mam to, że byłam chora. A jak wiecie, wtedy nic się nie chce, nawet oddychać (albo po prostu nie możesz przez zatkany nos -.-). Rozdział typowa sielanka ;) Może nie wprowadza nic do opowiadania, ale miał być spokojny :) Mam nadzieję, że się spodobał. Może to i trochę żałosne, że tak tłumacze się, ale uważam, że to fair wobec was. Ja jestem fair wobec was więc i wy bądźcie fair wobec mnie, i pozostawcie komentarz pod rozdziałem ;) Kocham was mocno, i dziękuje za 14 komentarzy pod poprzednim♥ Dacie radę więcej? :) Do następnego!




22 komentarze:

  1. Jest!!!!.. Jak się cieszę!! Rodzial super i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż chce mi się skakać ze szczęścia jak czytam koniec rozdziału ^.^ Ja chcę już ich pierwszy pocałunek :* Mogę wiedzieć kiedy on ją ocałuję ? ;) + życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle rozdział jest świetny. Weny życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy kolejny ? :p

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebistyyy chce wiecej ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuniu to było super! Nie spodziewałam się w ogóle, że będą ze sobą spać xD już myślałam, że się pocałują czy coś... mam nadzieję, że do jak najszybszego napisania ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  7. dawaj nowy za to ze tak dlugo nie dodawalas ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezuuu ,świetne ! Czasami dobra jest taka sielanka ,mam nadzieję ,że ze zdrowiem już wszystko ok ,weny i miłego popołudnia xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny :)) czekam na następny :)) życzę weny i abyś szybko dodała nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Romantycznie ;*mrr *.* kiedy nowe?

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy rozdzial? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już nie mogę sie doczekać następnego rozdziału. Oni są taka słodka.

    OdpowiedzUsuń
  14. piknie ... czekam na nastepny !

    OdpowiedzUsuń
  15. super ! pisz bo ja tu nie wytrzymuje! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pisz jak najszybciej. ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekam pisz szybciej

    OdpowiedzUsuń