CZYTASZ?= KOMENTUJESZ!+ Notka pod rozdziałem.
Abygail's POV.
Wciąż delikatnie trzymając moją dłoń, aż dotarliśmy do owej kręgielni, trzymał mnie za rękę.
Oczywiście, nie obyło się bez mojego ciągłego marudzenia, na które chłopak był jakby głuchy, i wciąż ciągnął mnie za sobą, sprawiając, że wlekłam się za nim nie chętnie.
Rozglądałam się na boki, gdzie w sklepach było pełno "podnieconych" nastolatek kupujących wszystko, co tylko by6ło na promocji. Nie ważne, że były to nawet kalosze ogrodowe, czy grabie... Były na promocji! Zachichotałam. Wielu ludziom, mogłoby się wydawać, że patrzę na nich z zazdrością, i dla tego ich tak krytykuję. Tak nie było, mimo, że doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że po prostu nie stać mnie na te wszystkie rzeczy, które mają oni. Prawda jest taka, że gdybym czego kolwiek im zazdrościła, musiałabym zazdrościć im również głupoty, i czystej pustki w głowie.
W końcu skupiłam się na miejscu, w którym znajdowałam się z Justinem. Kręgielnia była ogromna. Rozglądałam się z zapartym tchem, kurczowo ściskając dłoń chłopaka, gdyż tak wielki tłum nie był w moim stylu, i mimo, że wiedziałam, ,że nikt nie zwróci na mnie większej uwagi, i tak czułam się, jakbym była w centrum całej uwagi.
-Chodź po bilety.- Mruknął, bardzo podekscytowany faktem, że tu jesteśmy, a nie chcąc odbierać mu tej radości, postanowiłam po prostu zamknąć się, i dać mu się cieszyć. Wspomniałam, jak bardzo słodki był?
Udaliśmy się w stronę kasy, gdzie kupiliśmy wejściówki. Przeszliśmy przeszliśmy przez metalowe barierki, i po chwili znaleźliśmy się na ogromnej przestrzeni, wypełnionej pół mrokiem, gdyż oświetlenie było słabe, bo były to tylko kolorowe jak na dyskotece światła.
Nie żebym wiedziała, jak jest na dyskotece, nigdy tam nie byłam. W sumie, nigdy nie byłam na żadnej imprezie, nawet na tej, organizowanej przez podopiecznych z naszego domu, którzy umawiali się między sobą. Po prostu, nikt nigdy mnie nie zaprosił, a jeśli mam być szczera, nie było mi z tego powodu jakoś szczególnie źle. Widziałam coś takiego po prostu na filmach.
-Zaczynamy!- Zaćwierkał, niczym tanecznym krokiem ruszając w stronę pierwszego toru. Nie byłam w stanie nie uśmiechać się, widząc Justina tak dziecinnego, tym bardziej, że nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak zabawny w moich oczach jest, i mimo, że nie uśmiechało mi się tu być, kręcąc z rozbawieniem głową, ruszyłam za chłopakiem. Wiedziałam, że tylko ośmieszę się dziś przed nim. Biorą pod uwagę, jego ekscytację, musiał robić to wcześniej, co sprawia wrażenie, że był już dość wyuczony. Zabierzcie mnie stąd.
Chwycił kulę w rękę, podchodząc do toru lekkim biegiem. Rzucił perfekcyjnie, trafiając we wszystkie kręgle, kiedy tor zamknął się. Odwrócił się do mnie z szarmanckim, zwycięskim uśmieszkiem, jakby właśnie został prezydentem całych Stanów zjednoczonych.
Patrzyłam z podziwem, kiedy trafił kulą, pokręciłam głową na jego reakcje, gdy to zrobił. Szczerze, zrobiło to na mnie wrażenie, ale chyba oczywiste jest to, że nie przyznam się do tego, przed nim!
-Teraz ty, Ab.- Podał mi cholernie ciężką kule, którą od niego wzięłam, uważając by za żadne skarby nie upuścić jej sobie na nogę. Auć...
-Ale ja kompletnie nie wiem co robić.- Pokręciłam markotnie głową, posyłając chłopakowi bezradnie spojrzenie. Cholera, on był w tym dobry, a dla mnie nawet kula była zbyt ciężka, i miałam wrażenie, że zaraz urwie moje palce, które znajdowały się pomiędzy dziurkami. Oczywiście nie wspomnę o tym, że to Justin pomógł mi je tam umieścić, mając przy tym niezły ubaw...
-Przecież rzucenie kulą nie może być aż tak trudne, Aby.- Posłał mi rozbawione spojrzenie, krzyżując ręce na piersi, i uważnie obserwował każdy mój ruch, wyczekująco. Miał rację, to nie mogło być tak trudne. Nie chciałam wyjść na takiego nieudacznika.
Weź traf po prostu!
Zgadzając się z moją podświadomą "przyjaciółką" zrobiłam tak samo, jak Justin. Leciutki rozbieg, ugięcie kolan, rzut i.... i po prostu dupa! Nie trafiłam. Kula zjechała na bok. Pozostając chwilę w tej samej pozycji, spuściłam zrezygnowana głową. Pewnie wyglądałam jak jakiś zabytek muzealny, bo Justin roześmiał się głośno. Posłałam mu złowrogie spojrzenie, jakby ostrzegając go, że będzie z nim naprawdę źle, jeśli natychmiast nie przestanie się śmiać, ale on jak zwykle, jak w takich sytuacjach, po prostu mnie olał. Miałam wielką ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam się.
-Jak masz zamiar się śmiać, to zadzwoń kiedy skończysz..- Warknęłam groźnie, ruszając w stronę drugiego toru. Chłopak zaraz oczywiście szedł za mną.
-Kochanie, przepraszam, ok?
Biegnąc, wyprzedził mnie i stanął przede mną, sprawiając, że zderzyłam się z jego twardą klatką piersiową. Spojrzał na mnie przepraszająco, ale nie do końca szczerze. Był wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.
Spojrzałam w górę z grymasem, napotykając śliczne, czekoladowo miodowe oczy chłopaka. Co jak co, ale jego oczy były cudowne! Z resztą, chyba dość oczywiste jest to, że nie tylko oczy... Jednak mimo to, pozostałam nie wzruszona, i odsuwając się od chłopaka, odwróciłam się do niego tyłem, krzyżując ręce na piersi, kiedy byłam pewna, że w tym momencie Justin patrzy na mnie jak na idiotkę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zachowywałam się jak dziecko, i mimo moich starań bycia choć trochę dorosłą, nie zawsze mi to wychodziło. Czasem po prostu nie potrafiłam inaczej.
-Aby, no weź, gniewasz się?- Mruknął, kładąc ręce na mojej tali. Oparł brodę na moim ramieniu, a jego gorący 0oddech uderzył w moją szyje, sprawiając, że wyprostowałam się, drżąc.
Cholera, wiedziałam, ze robił to specjalnie, ponieważ on doskonale wie, że w takich sytuacjach ma nade mną kontrolę, i wykorzystuje to dziś już drugi raz. Ja niestety nie byłam w stanie oprzeć się jego urokowi, i poddawałam się mu za każdym razem. Nienawidziłam siebie za to. Wiedziałam, że nie powinnam mu pokazywać tego, że jego ruchu na mnie działają, bo mógłby to wykorzystać. Ale, miał już okazję to zrobić. Miał okazje mnie wykorzystać, ale nie zrobił tego, nawet nie próbował, tym samym zyskując więcej mojego zaufania. Właściwie, byłam niemal pewna, że on po prostu lubi się ze mną droczyć. Lubi widzieć, że ma kontrolę nad moim umysłem, co akurat było prawdą. Miał.
-Ni... nie.- Mruknęłam cicho, zupełnie zaczarowana, kiedy przycisnął moje plecy do rozgrzanej klatki piersiowej, co można poczuć było nawet przez jego koszulkę. Między nami nie zmieściłaby się nawet kartka papieru. Niesamowite uczucie ciepła przepływało prze moje plecy oraz szyję kiedy delikatnie przycisnął do niej usta, doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa.
Mimowolnie, mrugając kilkukrotnie rzęsami, otrząsnęłam się z transu, lekko odsuwając się od zdezorientowanego chłopaka, i rozglądając dookoła. Tu było mnóstwo ludzi, każdy mógłby to zobaczyć, na przykład ktoś z podopiecznych, albo choćby ktoś z jego firmy, cholera, nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać.
- Justin...- Złączyłam usta w cienką linkę, wymownie patrząc na chłopaka, który był spokojny. A nawet rozbawiony. Nie mogłam tego pojąć, a za razem zazdrościłam mu tego. Był spokojny zawsze... Cholera, to nie był spokój, to było nie odpowiedzialne! Nie chciałam być tą, która mogłaby mu zaszkodzić.
-Ab, spokojnie.- Zachichotał. Posłał mi łobuzerski uśmiech, oblizując usta. Kochałam patrzeć, ja to robił, ale oczywiście, udawałam, że nie patrzę na niego.
-Zamierzasz grać dalej?- Uniosłam brew, biorąc kulę, podając mu ją. Chwycił ją, lekkim rozbiegiem ruszając w stronę drugiego toru. Lekkie pochylenie, rzut, trafienie. Idealnie, jak za pierwszym razem. Posłał mi wyzywające spojrzenie, na co bez zastanowienia chwyciłam kulę.
-Jeszcze pokażę, co potrafię.- Szepnęłam tylko do siebie.
Tak, jaki Justin. Przygryzłam wargę w stresie, i pochylając się, rzuciłam kulę.
Trafiłam w trzy kręgle. Piszczące ze szczęścia, wyrzuciłam moje piąstki w powietrze. Tym razem ja spojrzałam na Justina z wyższością, i samozachwytem. Posłał mi bezczelny uśmiech, prychając pod nosem. Nie zwróciłam na to wielkiej uwagi, zajęta moimi tańcami rytualnymi.
-To miał być rzut?- Spojrzał na mnie niedowierzając, jak i śmiejąc się. Nie byłam jednak pewna, czy z mojego nie zbyt celnego rzutu, czy z tego, że tańczyłam w najlepsze?
-Tak! To moje pierwsze zwycięstwo, daj się nacieszyć!.- Burknęłam rozbawiona sama sobą.
Justin trafił potem jeszcze pięć razy pod rząd, a za ósmym, dziewiątym i dziesiątym razem było to zaledwie parę kręgli. Mimo wszystko, i tak grał świetnie, a ja pozostawałam nie wzruszona, kiedy w rzeczywistości wściekłość i rządzę zwycięstwa przypominały mi o sobie. Mimo, iż wiedziałam, że nie możliwe jest z nim wygrać, próbowałam, ale w efekcie nie trafiałam więcej niż trzy, cztery kręgle. Nie oszukujmy się, był lepszy.
-Wygrałem.- Odparł pewnie, uśmiechając się do mnie. Mi nie było do śmiechu. Doskonale wiedział, że mnie zdenerwował.
Wyszliśmy z kręgielni, ruszając w stronę wyjścia z centrum, gdzie cudownie pachniało czekoladą, wanilią, bądź owocami, czy kawą.
-Pff. I tak dobrze mi szło, jak na pierwszy raz.- Burknęłam, kręcą głową, kiedy byliśmy już przy wyjściu.
Mimo wszystkich zepsutych nerwów, i tak mogę powiedzieć, że był to jeden z najlepszych moim dni, od bardzo dawna. Bawiłam się cudownie, korzystając z tego, że choć na chwilę mogę zapomnieć o wszystkim. Że mogę zapomnieć o tym, że czuję się jak zwierzę w klatce. Justinowi, wyraźnie też to pomogło. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Mimo, że był dorosłym mężczyzną, rozumieliśmy się. Potrafiliśmy mimo wszystko rozmawiać ze sobą bez większego skrępowania. Nie traktował mnie jak biedne, porzucone dziecko. Byłam mu za to wdzięczna, i myślę, że to było jedną z wielu rzeczy, które ciągnęły mnie do niego.
-Taak, a zwłaszcza, kiedy na jednym z torów poślizgnęłaś się i wylądowałaś na tyłku.- Zachichotał dziecinnie, co było niesamowicie słodkie. Roześmiałam się, ze swojej niezdarność, i nie uwagi.
-Eeej, wiesz, że nadal boli? To nie jest śmieszne.- Wydęłam dolną wargę, udając obolałą, kiedy w sumie, nawet trochę byłam.
Wyszliśmy z centrum, a letnie, wieczorne powietrze, uderzyło w moją twarz, uwalniając ją tym samym od dusznego, w sklepie. To jeden z powodów, dla których nie uśmiecha mi się tu przychodzić. Przez taką liczbę osób, przychodzących tu codziennie, po prostu nie możliwe jest, aby nie zabrakło świeżego powietrza.
Powoli się ściemniało, biorąc pod uwagę, że jest koło dziewiątej. Słońce zachodziło bardzo wolno, tworząc piękne, czerwone chmury na niebie. Patrzyłam na nie z zachwytem, zapominając o Bożym świecie, ale, cholera. To było piękne.
-Idziesz?- Głos Justina jakby obudził mnie. Spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem, oblizując usta, po czym skierował wzrok w tym samym kierunku, co ja.
-Tak.-Posłałam chłopakowi uśmiech, i odklejając wzrok od słońca, ruszyłam w stronę samochodu. Justin był zaraz obok mnie, kiedy dotarliśmy do auta, otworzył mi drzwi. Podziękowałam, wsiadając na miejsce pasarzera. Chłopak okrążył samochód dookoła, i wsiadając szturchnął lekko ramieniem, o moje.
-Podobało Ci się?- Spytał, uśmiechając się pod nosem, jak zwykle w trakcie jazdy, nie patrzył na mnie. Spojrzałam na niego, unosząc brew, sprawiając, że zachichotał, bo doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo mnie dziś zdenerwował, ale mimo to, naprawdę bawiłam się dobrze.
-Tak. Mimo wszystko, tak.-Mruknęłam, wzruszając ramieniem, i bawiąc się palcami, kiedy wyjechaliśmy na ulicę.
-Mówiłem, że się nauczysz?- Odparł, śmiejąc się cicho, wciąż mocno skupiony na drodze. Przewróciłam żartobliwie oczami, wdychając.
-Ale przecież wcale się nie nauczyłam.- Zmarszczyłam brwi, patrząc na mocno zarysowany profil chłopaka.
-Kiedyś...- Niby dokończył poprzednie zdanie, sprawiając, że przymrużyłam oczy. Nie odzywając się nic, oparłam łokieć o szybę, patrząc na wszystkie mijane przez nas obiekty.
Między nami zapadła chwilowa cisza, co było dla mnie strasznie krępujące, ponieważ Justin patrzył tylko na drogę. Nie, żebym miała mu to za złe, oczywiste jest to, że wolę, kiedy wie co robi, ale cholera, skąd mam wiedzieć, o czym myśli, oprócz skupienia? To bardzo krępujące. Wierciłam się nie spokojnie na siedzeniu, mając nadzieję, że i wtedy chłopak będzie mnie ignorował, i tak właśnie było. Mimo wszystko, i tak jestem niemal pewna, że teraz myśli właśnie, że to on mnie stresuje, ale nie ukrywam, taka była prawda.
-Justin?- Szepnęłam, tym samym przerywając ciszę. Ale to, o co chciałam zapytać, wcale nie było mniej krępujące od niej, wręcz przeciwnie.
-Tak, kochanie?- Spytał poważnie, oblizując usta, i patrząc na drogę. Westchnęłam, bijąc się z myślami. Tym bardziej, znów nazwał mnie "kochanie"! Myśląc o tym, uśmiechnęłam się słabo.
-Chciałam zapytać....- Przymknęłam oczy. Słowa nie chciały przejść przez moje gardło, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, jakie to dziecinne z mojej strony. Spojrzałam, na uśmiechającego się chłopaka, który założę się, wiedział już o co mi chodzi. Przewróciłam oczami.
-O co?- Mruknął chrypliwie. Przysięgam, on mnie zabija.
-Ugh, wiesz, że to dla mnie krępujące, ale chciałam spytać, czy zostaniesz ze mną na jeszcze jedną noc.- Mruknęłam, automatycznie spuszczając głowę. Przymknęłam oczy, czując, jak moją całą twarz zalewa rumieniec. Nienawidziłam tego uczucia. Miałam wtedy wrażenie, że zalewają mnie siódme poty, a w otoczeniu jest coraz cieplej. To było straszne, ale nie umiałam inaczej.
-Chcesz?- Uniósł brew, chichocząc. Patrzyłam na jego profil ukradkiem, ponownie przewracając oczami.
-Cholera, Justin, gdybym nie chciała, nie pytałabym.- Warknęłam cicho, odwracając wzrok, na szybę. Nie wiem, czemu spytałam go o to ponownie. Nie sądziłam, że zrobię to drugi raz, w każdym razie, na pewno nie tak szybko. Nie na drugi dzień, ale nie powiedziałam tego spontanicznie. Cały dzień myślałam, czy wypada spytać o to dziś.
-No cóż, w takim przypadku, nie wypada odmówić skarbie. Wiesz co? W sumie rzadko jakaś dziewczyna zaprasza chłopaka do łóżka. Zwykle, udaje niedostępną, i kręci mu tyłkiem przed nosem.- Zachichotał. Spojrzałam na niego w szoku, szeroko otwierając buzię, cholera, to nie tak miało wyglądać!
-Co?! Nie! Ugh, Justin, prosiłam Cię, abyś nie zrozumiał czegoś źle.- Pokręciłam głową, z większym wstydem chowając głowę w donie, a łokcie oparłam na kolanach.
Chłopak zaśmiał się głośno.
-Wiem, Ab. Żartowałem.- Zachichotał, sprawiając, że spojrzałam na niego zła.
-Nienawidzę, kiedy sobie ze mnie żartujesz - warknęłam. - Myślisz, że to zabawne?
-Właściwie tak, bo zawsze wierzysz, w to, co mówię. Ale ok, nie widzę przeszkód, tak jak mówiłem, zostanę. Mam laptopa, więc poogalądmy jakiś film.- Wskazał jedną ręką tylne siedzenie.
-Ok.- Mruknęłam. Pominęłam pierwszą część jego wypowiedzi, nie do końca ją rozumiejąc. Chodziło mu o to, że nie zawsze to co mi mówił, jest prawdziwe? Cholera nie wiem. A może podświadomie daje mi znak, abym na niego uważała, ale to do cholery nie ma sensu. Mimo wszystko, jego słowa zbiły mnie z tropu, i jeżeli jest to możliwe, w jednej chwili moje zaufanie do niego znacznie spadło. Cholera, czy nie jest zrozumiałe to, że poczułam się dziwnie? Tak, jakby myślał, że naprawdę uwierzyłabym we wszystko, co mi powie. Nie zaprzeczam, uwierzyłabym w większość, bo mu ufam... Muszę przyznać, że zrobiło mi się przykro. Mimo wszystko, przecież nie znienawidzę go od razu. Założę się, że to kolejny jego tok droczenia się ze mną, aby pokazać mi, jak bardzo a mnie "działa", co w sumie było prawdą, ale on się o tym nie dowie. To jednak nie zmienia faktu, że poczułam się tak, jak się poczułam.
A poza tym, wizja spania z Justinem, bardzo mi się podobała. Mimowolnie, i tak się uśmiechnęłam.
Wysiadając z samochodu, chłopak wziął laptopa, kiedy ruszyliśmy w stronę wejścia do domu. Justin zarzucił rękę na moje ramie, przyciągając mnie znacznie bliżej, do swojego boku. W jego pobliżu, zawsze było cieplej. Spuściłam zawstydzona głowę.
-Czemu tak często jesteś zawstydzona?
Uniósł brew, nie do końca pytając. Mam na myśli to, że on znał odpowiedź i wcale jej ode mnie nie oczekiwał.
-Wcale nie.- Mruknęłam. Ale taka byłą prawda, byłam zawstydzona. Nie znoszę tego, że jako nastolatka, zachowuję się jak stereotypowa ona. Chichoczę, rumienie się, spuszczam głowę, kiedy tylko Justin skinie choćby palcem. Nienawidzę tego, jak płytka jestem. Jak płytkie potrafią być nasze rozumowy. Mam wtedy wrażenie, że Justin nie traktuje mnie poważnie. Mam na myśli, jak poważną osobę, z którą może pogadać o wszystkim. Najgorsze było to, że on wiedział, że tak wygląda sytuacja. Doskonale zdawałam sobie sprawę, ze nie muszę nikomu nic udowadniać, ale jemu chciałam. Chciałam, żeby zobaczył, że potrafię być dorosłą, poważną kobietą, a nie nastolatką, której pomaga z litości. Jednak, żeby mu to pokazać, będę musiała się nieco postarać...
Weszliśmy do środka domu, gdzie jak zwykle z resztą w holu panował straszny zamęt. Podopieczni szykowali się do wyjścia, lub po prostu czekali na kogoś, bądź szli po coś do jedzenia. Opiekunowie natomiast, zaczepiali każdego nastolatka, by zapytać, czy wszystko w porządku, czy nic nie brakuje. Jednym słowem, bardzo starali się dać nam wszystko, co powinno być w prawdziwym domu. Opiekę, bezpieczeństwo... Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, ze mimo tego wszystkiego, to nie jest to samo. Ja, mimo wszystko, i tak to doceniałam.
Z zamyśleń wyrwał mnie cichy śmiech Justina. Nie skomentował już mojego zaprzeczenia, tylko ruszył w stronę schodów, zdejmując rękę z mojego ramienia. Ruszyłam za nim, wchodząc na drugie piętro. Weszliśmy do mojego pokoju, a Justin od razu skierował się w stronę łóżka.
-Podłącze laptopa do laptopa do ładowania, bo zaraz bateria padnie.- Krzyknął, kiedy ściągałam buty.
-Ok, podłącz, a ja pójdę się już wykąpać.- Odparłam. Byłam lekko zdyszana, co jest dość typowe po przybywaniu na chłodniejszym powietrzu, mimo, że było dziś naprawdę ciepło.
Moje policzki jakby lekko poczerwieniały, od wstydu. Tak, wstydu. Nie lubiłam świadomości, że Justin będzie wiedział, że jestem naga. Przecież nie będę brała prysznica w ubraniach!
-Dobraaa.- Przedłużył dziecinnie, zajmując się sprzętem. Podeszłam do półki, wyciągając z niej dość luźną, za dużą bluzkę, i w miarę wygodne, dość krótkie spodenki. Cholera, było za ciepło, abym spała w grubej, zimowej pidżamie. Wzięłam jeszcze bieliznę, chowając ją szybko pod ubrania. Upewniłam się, że Justin nic nie widział, i wstałam na nogi. Ta, wiem. Dziecinne. Justin zajęty był laptopem i, że tak powiem, nie zwracał na mnie uwagi. Ruszyłam w stronę łazienki, kładąc rękę na klamce, zatrzymał mnie głos Justina.
-A tak na przyszłość Ab, jeśli chcesz, żebym nie widział, jaką bieliznę nosisz, musisz być sprytniejsza.- Zaśmiał się pod nosem, jednak wciąż nie odrywał wzroku od laptopa. Jęknęłam głośno, odrzucając głowę do tyłu. To było żenujące! Słysząc ponowny śmiech chłopaka, nie odpowiadając nic, weszłam do łazienki. Przycisnęłam plecy do drzwi, kręcąc głową. Czy on wszystko musi zauważyć?! Wzdychając, powoli rozbierałam się do naga. W sumie, byłam tak padnięta, że nawet nie miałam sił tego zrobić.
Poproś o pomoc Justina!
Zaśmiałam się, za razem nie wierząc, że moja pod świadomość podsunęła mi taki pomysł. W sumie, to był żart, a nie pomysł.
Weszłam do kabiny, odkręcając gorącą wodę. Przymykając oczy, jęknęłam cicho, kiedy cholernie ciepła woda oblewała moje ciało.
Ostatni raz spojrzałam w lustro, upewniając się, że bluzka bądź spodenki nie podwinęły mi się. Wzięłam wdech, przygotowywując się na uderzenie chłodnego powietrza, ponieważ teraz w łazience było znacznie cieplej, od pary wodnej. Nie pewnie wyszłam z łazienki, dostrzegając Justina nagiego od pasa w górę, z laptopem na kolanach. Przełknęłam ślinę, od razu odwracając spojrzenie, kiedy tylko posłał mi łobuzerski uśmiech. Cóż, oczywiste jest to, że to zauważył. Przecież ślina omal mi z gęby nie poleciała. Mimo wszystko, mój wzrok i tak mimo mojej woli, co jakiś czas zerkał na jego idealny ABS, lub po prostu cudowne tatuaże, w których przyznając się bez bicia, jestem zakochana. Jestem miłośniczką tatuaży, i cholernie mnie kręcą. Sama w wieku czternastu lat chciałam mieć całe ciało wytatuowane, jednak teraz wiem, że to nie w moim stylu, co nie zmienia faktu, że mnie kręcą...
- Teraz ja idę.- Zachichotał kręcąc głową. Skinęłam lekko nieśmiało głową.
-A co będziemy oglądać?- Spytałam, za wszelką cenę próbując skupić się na jego wręcz śmiejących się ze mnie oczach.
-Może jakiś horror?- Zaproponował, posyłając mi ostatnie spojrzenie z uśmiechem, wchodząc do łazienki.
-Ale ja się boję!
-Spokojnie, obronię Cię!- Zachichotał przez zamknięte drzwi.
-Podły jesteś!- Podsumowałam. Naprawdę nie miałam ochoty na żaden horror, gdyż doskonale wiedziałam, że nie będę mogła spać przez kilka nocy. Przecież nie będę co dziennie spać z Justinem! Co w sumie nie było najgorszą opcją...
-I tak wiesz, że mnie chcesz!- Krzyknął z pewnością siebie. Co prawda wiem, ze było to żartobliwe, ale i tak działało mi na nerwy. Po chwili usłyszałam charakterystyczny szum wody, a na myślę, że właśnie jest nago, rozszerzałam lekko oczy. Warknęłam, odrzucając głowę do tyłu, a po chwili skrzyżowałam ręce na piersi, z grymasem. I mimo, ze nie mógł tego zobaczyć, i tak to zrobiłam. Przewróciłam oczami na moją płytkość.
Usiadłam na łóżku, biorąc na kolana sprzęt. Nie ciężko jest domyśleć się, tu nie ma takich wygód, jak własny laptop, czy komputer. Owszem, jest sala "informatyczna", ale niestety nie chodziłam tam, ponieważ chłopcy cały dzień tam siedzą, grając w głupkowate gierki, lub dziewczyny zajęte były szukaniem ubrań w sklepach internetowych, które kupowały z pieniądze z prac dorywczych. Oczywiście te, które skończyły przynajmniej szesnaście lat. Sama niedawno zastanawiałam się, nad szukaniem czegoś. Oczywiście nie mam tu namyśli takiej typowej pracy, ale może coś w formie pomocy. I tak zaczęły się wakacje, tym samym mam możliwość wykazania się, i przy okazji sprawdzenia samej siebie.
Spojrzałam w stronę łazienkowych drzwi, w których stanął Justin, będący w samych bokserkach. Odłożył ciuchy na fotelu pod ścianą, a ja obserwowałam każdy jego ruch. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, uśmiechając się głupkowato, kiedy dostrzegł, że go obczajam. Cholera co jak co, ale ciało miał świetne. Mimo wszystko, i tak większą część uwagi poświęcałam czarnym rysunkom na nim.
-Zrób zdjęcie.- Uśmiechnął się mrugając, a tym samym sprawił, że spuściłam speszona głowę. Cholera, był prawie nagi, a ja bez karnie patrzyłam na niego, jak na jakiś cud. Czułam się nie zręcznie. Pierwszy raz w życiu widziałam aż tak nie ubranego faceta. Moje oczy na chwilę spotkały jego, aby po chwili znów błądziły po przestrzeni mojego pokoju.
-Jesteś strasznie dziecinna, to nawet zabawne.- Podsumował, kręcąc głową, kiedy podszedł do łóżka. Czułam, jak moje policzki zalewa intensywny gorąc. To było strasznie dziwne, bo poczułam, jakbym rumieniła się pierwszy raz, ale cholera, czy to dziwne? Justin zachichotał melodyjnie. On nie był skrępowany w żadnym stopniu, mimo, że to on był prawie nagi! Usiadł obok mnie, pod drugiej stronie łóżka.
-Wcale nie, ja...- Chciałam cokolwiek dodać na swoją obronę, ale co dziwnego jest w tym, że nie wiedziałam co? Justin spojrzał na mnie rozbawiony, trzymając na kolanach laptopa, którego ja odłożyłam chwilę wcześniej. Może to zabrzmi dziwnie, ale gdzieś, bardzo głęboko cieszyłam się, ze był przykryty już kołdrą, do pasa. Pokręcił rozbawiony głową, i spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem. Zmarszczyłam brwi, jakby pytając o co mu chodzi. Jego twarz oświetlał monitor laptopa, w ciemnym już pokoju, ale to sprawiało, że mogłam go widzieć. Uniosłam brew, na co chłopak westchnął.
-Zamierzasz się położyć, czy będziesz wstydzić się na tyle, że będziesz spać pod prysznicem?- Również uniósł brew, chichocząc. Jak zwykle, jego ta sytuacja bawiła W sumie, ona była komiczna, a ja za głupia, żeby to zrozumieć. Nie patrzył już na mnie, a z powrotem na monitor, uśmiechając się. Oburzona, uniosłam część mojej kołdry, wślizgując się pod nią, obok chłopaka.
-Posuń się.- Warknęłam, poprawiając kołdrę.
-Już nie mam gdzie.- Wideł dolną wargę, łącząc brwi.
-Spadnę!
-To może przysuń się trochę?- Spojrzał na mnie porozumiewawczo, i jakby byłą to oczywista rzecz. Mogłam dostrzec jago niegrzeczny, a za razem głupi uśmieszek, który cholernie kochałam. Spojrzałam na niego lekko oszołomiona, ale przysunęłam się do niego.
Rozglądałam się po pokoju, nie czując się już tak zawstydzona. Mimo, że stykaliśmy się ramionami. Zauwarzyłam, że chłopak wybrał film, który zaczął się ładować. Po chwili przerażająca muzyka, niczym z horroru rozbrzmiała w moich bębenkach, co samo to sprawiło, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Justin, co to za film?- Spojrzałam na niego zaniepokojonym, przestraszonym wzrokiem, kiedy spojrzał na mnie rozbawiony.
-Ostatnio egzorcyzm.- Odrzekł pewnie, powiększając ekran filmu.
-To horror?
-Tak, Aby. To jest horror.
Przewróciłam oczami, kiedy nie widział.
-Ale ja się boje horrorów.- Skrzyżowałam ręce, kiedy film zaczął się rozkręcać. Już na początku byłam przerażona, zaciskałam oczy, nawet kiedy nic szczególnego się nie działo. Już teraz wiem, że wyleczenie z tego filmu trochę mi zajmie...
-Aby, nie masz się czego bać, to tylko film.- Mruknął, kręcąc głową. Zignorowałam go, i kiedy zaczęły pojawiać się drastyczne sceny, chwyciłam poduszkę, przystawiając ją do twarzy. Pisnęłam, lekko wychylając oczy, by sprawdzić, co właśnie działo się. Kompletnie nie myślałam o tym, co teraz myśli o mnie chłopak. Spojrzał na mnie z czystym rozbawieniem, bo ta okazja była świetna dla niego, by po prostu pośmiać się ze mnie. Uderzyłam go lekko w ramie, łokciem, którym stykaliśmy się.
-To nie jest zabawne!- Warknęłam.
Justin rozłożył ramię, patrząc na mnie pytająco, a zarazem zachęcająco. Oczywiście, skorzystałam z okazji, i wtuliłam się w jego tors, a on objął mnie ramieniem, i mimo, że teraz poczułam się lepiej, wiem, że nie na długo. Już nie czułam się tak skrępowana, gdyż wiedziałam, że nie muszę przy nim udawać kogoś, kim nie jestem. Miałam tylko nadzieję, że Justin czuje podobnie. Zamknęłam oczy, i tak naprawdę przespałam większość filmu. Myślałam też o wielu rzeczach, ale przede wszystkim o mojej przyszłości, o której zdarza mi się stosunkowo często. Myślałam, co będzie za dwa lata, bo za tyle będę pełnoletnia, i będę musiała radzić sobie sama, dosłownie. Przecież nie mam bliskich Nie wiem nawet, czy mam jakieś rodzeństwo, ale w sumie gdyby tak było, prawdopodobnie mieszkalibyśmy tu, razem. Być morze kiedyś zacznę szukać kogokolwiek mi bliskiego. Dzidków, o ile jeszcze którzy kolwiek żyją. Obiecałam sobie, że nigdy nie poznam rodziców. Po prostu nie chcę. Udowodnię sobie, że potrafię żyć sama, i tak właśnie będzie.
Usiedliśmy, kiedy wyplątałam się spod naprawdę ciężkiej ręki chłopaka, a on przeciągnął się głośno, marszcząc twarz, jakby jadł kwaśną cytrynę. Wyglądał przekomicznie, dopóki nie spojrzałam na jego "jak po seksie" włosy. Chyba nie muszę mówić, że były seksowne? Na dodatek, był wyraźnie śpiący. Parsknęłam cicho, patrząc na jego cudowne ciało, a kiedy spojrzał na mnie, jak gdyby nigdy nic, spojrzałam w ekran laptopa.
-Jezu, wreszcie koniec.- Wyplątałam się spod kołdry, napotykając ciekawski wzrok Justina.
-Idziesz gdzieś?- Zapytał zachrypniętym głosem, doprowadzając mnie do szaleństwa. Jak można być tak idealnym, kiedy jest się potarganym, śpiącym, i po prostu leży już w łóżku? Nie możliwe? A jednak. Patrzyłam na jego piękną twarz przez parę minut, odzywając się w końcu.
-Do toalety.- Sapnęłam, szybko otwierając drzwi od łazienki, i zostawiając chłopaka samego.
Justin's POV.
Czekałem na Aby, która w łazience siedziała już kolejną minutę. Westchnąłem, przewracając oczami. Doprawdy, zawsze będę pod wrażeniem tego, ile czasu w łazience potrafią zmarnować kobiety. Spojrzałem na godzinę w laptopie. Druga w nocy. Przejechałem językiem po wargach, za razem usuwając z nich suchość. Drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stanęła dziewczyna, powoli zmierzająca w stronę łóżka. Zlustrowałem ją wzrokiem, przymrużając oczy. Skłamałbym mówiąc, ze nie jest seksowna, bo jest i to bardzo. To w sumie dziwne, bo ma tylko szesnaście lat, a ma ciało dorosłej, dojrzałej kobiety, a świadczyć mogą o tym choćby lekko zaokrąglone biodra, i dość pełen biust, który mimo, że był dobrze zakryty i tak było to widać.
Spojrzała na mnie nie śmiało, uśmiechając się delikatnie. Była słodka. Wsunęła się obok mnie, przykrywając się kołdrą po uszy. Byłą odwrócona do mnie, kiedy i ja położyłem się, przykrywając kołdrą. Dziewczyna cały czas obserwowała mnie, patrząc śpiącym wzrokiem. Miała śliczne oczy, bardzo podobne do moich, mocno czekoladowe. Była wyraźnie wystraszona, a mi momentalnie zachciało się śmiać. To typowe, dziewczyny po horrorze, zawsze się boją. Tak naprawdę, pierwszy raz taką spotkałem, bo kobiety, z którymi spotykałem się wcześniej, były albo w moim wieku, albo nawet starsze, o rok, czy dwa.
-Boisz się?- Mruknąłem z uśmiechem, wyciągając jedno ramię z pod nakrycia.
-Szczerze? Cholernie. W toalecie bałam się, że coś wyskoczy z muszli, i po prostu zje mi tyłek!- Sapnęła z przejęciem, jakby naprawdę w to wierzyła. Ja jedynie zaśmiałem się głośno. Wsunąłem rękę pod kołdrę, przysuwając się do dziewczyny, która zarumieniła się, kiedy oplotłem ramie wokół niej, tak, jak wczoraj. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, kiedy intensywnie patrzyłem jej w oczy. Była naprawdę piękna. Mimo, że nie przepadam za młodszymi dziewczynami, ją naprawdę lubiłem. Nie była wulgarna, jak jej koleżanki z tego domu, o czym zdarzyłem się już przekonać, jako wolontariusz tutaj. Mogę szczerze przyznać, że myślały o seksie częściej niż ja. Teoretycznie, nie powinienem mieć nic przeciwko, a wręcz przeciwnie, korzystać z tego, gdyż naprawdę miałem okazje do tego, ale są po prostu za młode,a to tym bardziej mnie odpycha.
-Lepiej?- Uniosłem jedną brew ku górze. Aby zachichotała, kiwając głową.
Przygryzła lekko wargę, patrząc na moje usta. Uśmiechnąłem się niegrzecznie, widząc, jak skupiona na nich była. Oblizałem dolną wargę, drażniąc się z nią, co rzeczywiście udało mi się, bo sapnęła. Normalnie, pewnie po prostu już pocałowałbym ją po chamsku, ale nie umiałem tego zrobić, mimo, że wyraźnie tego chciała.
-Mogę Cię teraz pocałować?- Spytałem pewnie, widząc, jak spina się, i spuszcza wzrok, a lekki uśmiech wciąż ozdabiał jej twarz. Byłem pewien, ze jeszcze tego nie robiła, co było naprawdę zabawne, biorąc pod uwagę, ze ma szesnaście lat. Mimo wszystko, skinęła delikatnie głową, nie patrząc na mnie, a na wytatuowany krzyż na moim torsie. Uniosłem jej brodę palcami, ostatni raz oblizując usta, i powoli łącząc je z jej. Zawsze, kiedy całuję kobietę, wiadomo, że jestem poważny, ale w tej sytuacji, nie umiałem. Widząc, i czując jak spięta była, nie mogłem nie uśmiechnąć się przez pocałunek. Poruszyłem lekko ustami, nie chcąc speszyć jej. Zarzuciła dłonie niepewnie na mój kark, przyciągając mnie bliżej. Tułowiem, zawisnąłem nad nią, ręce kładąc po obu stronach jej głowy. Chciałem, żeby zapamiętała go na długo, albo najlepiej na zawsze, żeby pamiętała, kto pierwszy ją pocałował. Starałem się być delikatny, z każdym ruchem ust, co było dla mnie nowością. Moje pocałunki choćby z Laylą, były inne, łapczywe, ten natomiast, był naprawdę delikatny. Przejechałem językiem wzdłuż jej dolnej wargi, zastanawiając się, czy będzie wiedziała, o co mi chodzi. Ku mojemu zdziwieniu, wiedziała. Lekko rozchyliła usta, dając mi lepszy dostęp, jedną dłoń, ściągając z mojego karku, i umieszczając na bicepsie. Wślizgnąłem język do jej ust, wciąż będąc ostrożnym. W sumie, byłe wręcz zdziwiony, że nie oderwała się ode mnie od razu, mówiąc, ze to obrzydliwe, jak zapewne w zwyczaju mają nastolatki, które robią to po raz pierwszy. Usłyszałem, jak coraz ciężej nabierać jej powietrze, więc oderwałem się od niej delikatnie, uśmiechając się. Spojrzała w moje oczy, wciąż trzymając mnie rękoma. Rozejrzała się po pokoju, oddychając głęboko. Kiedy tylko zdała sobie sprawę, co przed chwilą się stało, od razu spuściła wzrok w zażenowaniu. Puściła mnie, jednak ja wciąż patrzyłem na nią.
-Całkiem nieźle, jak na pierwszy raz.- Zachichotałem, zdobywając od dziewczyny zawstydzone spojrzenie. Dłonią, przejechałem po jej czole, ściągając z niego kosmyki włosów, sprawiając, że była bardziej czerwona
-Było dobrze?- Mruknęła, bawiąc się rąbkiem od kołdry. Pocałowałem jej nos, zsuwając się z niej, i kładąc obok.
-Tak, nawet bardzo dobrze. W sumie, nie jestem już taki pewien, czy całowałaś się pierwszy raz.- Wzruszyłem ramionami. Nie byłe przyzwyczajony być takim emm, jakby to nazwać, troskliwym. I chyba nie przyzwyczaję się nigdy, ale jak już wspominałem, robiłem to dla niej.
-Skąd myśl, że to był pierwszy raz?- Spytała, uśmiechając się delikatnie. Znów miałem takie samo wrażenie, że próbuje ze mną flirtować. Wychodzi na to, ze nie jest taka grzeczniutka, tylko boi się to okazać.
-Wiem to.- Mrugnąłem, obejmując ją na nowo.
-Dobranoc, księżniczko.- Zachichotałem.
-Dobranoc, Justin.
~~~~~~~~~~*****~~~~~~~~~~*****~~~~~~~~~~
Część i czołem! Od razu na wstępie, przepraszam za takie opóźnienie, ale miałam już dość tego rozdziału. Przepisując go, miałam wrażenie, że usnę. Tyle dni się z nim męczyłam, i myślała, że po prostu skopiuję i wkleję to gówno z notatek, ale wolałam postarać się, i jak zawsze wprowadzić liczne ulepszenia, i poprawki. Musicie mnie zrozumieć, bo przepisywanie nie daje już takiej samej przyjemności, co pisanie na spontanie :D Ogólnie zjebałam ten rozdział, i czuję się cholernie źle, z tego powodu. To nie tak, że minęła mi wena, bo ale pisane tego samego dwa razy, jest po prostu nudne. Mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba się wam, no i co mogę powiedzieć więcej... Justin pocałował Aby :D Szczerze nudzi mnie już pisanie sielanki, wiec cieszę się, że powoli wchodzimy na etap opowiadania, który uwielbiam, i piszę wciąż, a jestem w trakcie pisania 24 rozdziału ;)
Przypominam o zakładkach:
-Informowani - Gdzie możecie się zapisać, a rozdział podam wam dosłownie na tacy ;)
-Ask - Gdzie pisać możecie jakiekolwiek pytania, albo nawet prywatnie, chętnie popiszę.
Do następnego, i kocham was naprawdę mocno!